Logo Loading

Czytelnia

Jerzy Olędzki – emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Kiedy po raz pierwszy spotkałem ks. Jana, był generałem Zgromadzenia Księży Michalitów. Było to lato 1989 roku. Usłyszałem o nim jednak o wiele wcześniej od moich amerykańskich przyjaciół, którzy opowiadali o jakimś tajemniczym i odważnym  księdzu, który miał odwagę  latach 1984-1986 zatrudniać w kierowanym przez  siebie katolickim miesięczniku „Powściągliwość i Praca” nieprawomyślnych dla ówczesnych władz dziennikarzy, negatywnie zweryfikowanych po wprowadzeniu stanu wojennego, czyli po prostu wyrzuconych z pracy. Ten tajemniczy ksiądz miał w ten sposób pomagać w zapewnieniu bezrobotnym dziennikarzom środków do życia bez pytania o ich faktyczne relacje z Bogiem. 

Głównym motywem mojego spotkania w lecie 1989 r. było podjęcie próby namówienia ks. dra Chrapka do pracy dydaktycznej w kierowanym wówczas przeze mnie Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Wiedziałem już, że jest autorem rozprawy doktorskiej o recepcji programów telewizyjnych przez młodzież, opartej na badaniach empirycznych i bogatej wiedzy z teorii komunikowania. Miał także doświadczenie w kierowaniu redakcją profesjonalnego periodyku, znał środowisko dziennikarskie, prasę katolicką (o której wcześniej nie uczyliśmy), a także znane w świecie medioznawcze autorytety naukowe.  Znakomity – moim zdaniem – kandydat do pracy na Uniwersytecie Warszawskim.

Kiedy zadzwoniłem, by umówić się na spotkanie i podałem cel wizyty, usłyszałem ciszę w telefonie. Ksiądz Jan był wyraźnie zaskoczony propozycją. Po chwili powiedział mi, że on jako ksiądz może zostać źle przyjęty w Instytucie, który ma opinie bardzo świeckiego i lewicowego i czy ja zdaję sobie sprawę z wielu innych przykrych konsekwencji, jakie mogą się zdarzyć, gdy wykładowcy i studenci zobaczą go na sali wykładowej. Zaproponowałem, że powinniśmy się spotkać i spokojnie o tym porozmawiać. Zostałem zaproszony z rodziną.

Do Zgromadzenia Michalitów w Strudze pojechałem z żoną i trzyletnim synem Michałem. Do dziś myślę, że obecność ciekawskiego malucha o imieniu Michał, któremu ks. Jan mógł opowiadać anegdoty o patronie swojego Zgromadzenia, tak sprzyjała przyjaznej atmosferze tego pierwszego spotkania, że zaowocowało to wieloletnią współpracą i przyjaźnią.

Uzgodniliśmy wówczas, że ks. dr Jan Chrapek „spróbuje” prowadzenia zajęć dydaktycznych fakultatywnych – czyli tylko dla studentów, którzy będą zainteresowani tematyką wykładów  zatytułowanych: „Prasa religijna” i „Kościół a środki społecznego przekazu”. Pierwszą formą  zatrudnienia będzie umowa zlecenia,  a po roku – jeśli „eksperyment” się powiedzie – zatrudnimy ks. Jana na ½ etatu adiunkta. i tak się stało. Ks. dr Jan Chrapek pracował w kierowanym przeze mnie Zakładzie Teorii i Socjologii Masowego Komunikowania do dnia swojej tragicznej śmierci.

Pierwsze spotkania ks. Jana z koleżankami i kolegami wykładowcami, jak i ze studentami dziennikarstwa, były zapewne dla niego wielkim przeżyciem. Oprowadzałem ks. Jana po Instytucie i przedstawiałem całej kadrze, jak i studentom. Ks. doktor wyglądał na osobę bardzo skromną i nieśmiałą, ale obecny zawsze na jego twarzy uśmiech powodował, że nawet nieufni na początku rozmówcy szybko zmieniali się w zaciekawionych słuchaczy. Już po pierwszym semestrze zajęć wiedzieliśmy, że decyzja o zatrudnieniu ks. doktora była przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Nie tylko z powodu interesujących wykładów o roli  religii w życiu człowieka, ale także z nowego powiewu światopoglądu dotychczas obcego w tym środowisku, oraz zaangażowania ks. Chrapka w modernizację programów nauczania.

To ks. dr Jan  Chrapek zachęcił nas do nawiązania współpracy z kanadyjskimi uczelniami, dzięki czemu staliśmy się po kilku latach pierwszym w Polsce uniwersytetem kształcącym specjalistów public relations na studiach z zakresu komunikacji masowej. Zaczęło się niewinnie w sierpniu 1990 roku. Którejś nocy zadzwonił do mnie ks. Jan informując, że jest właśnie w Toronto i rozmawia z Barbarą Jordan-Rozwadowską, wykładowcą reklamy w Fashion Academy w Toronto i pracownikiem TV Ontario, która mogłaby pomóc zorganizować w naszym Instytucie studia podyplomowe z marketingu i public relations. Czy zgodzę się, by ks. Jan omówił wstępny projekt współpracy z naszym Instytutem.  Ks. Jan tak zaangażował się w realizację pomysłu, że już po pięciu miesiącach Barbara Jordan-Rozwadowska została powołana przez rząd Kanady na koordynatora programu „Narzędzia marketingu” (Tools of Marketing), do którego zaproszono dwie uczelnie kanadyjskie: George Brown College oraz Centennial College z Toronto. Cały projekt był finansowany przez Urząd do Spraw Pomocy dla Krajów Centralnej i Wschodniej Europy, Spraw Zagranicznych i Handlu Międzynarodowego w Kanadzie. w ramach projektu strona kanadyjska zapewniła nam   swoich wykładowców, laboratorium komputerowe w Instytucie, nowoczesny sprzęt audiowizualny i pomoce naukowe. My zapewnialiśmy także swoich wykładowców oraz całą obsługę administracyjną. Na bazie tego programu i zdobytych po trzech latach doświadczeń w roku akademickim 1996/97 rozpoczęliśmy – jako pierwsi w kraju – dwuletnie magisterskie studia w zakresie public relations.

Ks. dr Jan Chrapek był już w tym roku od czterech lat biskupem (od 1992 r. biskupem pomocniczym diecezji drohiczyńskiej, a od 1994 r. biskupem pomocniczym diecezji toruńskiej). Od 1999 r. ordynariuszem  diecezji radomskiej. Sakra biskupia w niczym nie zmieniła jego zachowania. Zawsze skromny, życzliwy wszystkim i do wszystkich uśmiechnięty. I zawsze mający przed sobą mnóstwo planów do zrealizowania. Uwielbiany przez studiującą młodzież.

Na Uniwersytecie przygotowywał się do pisania rozprawy habilitacyjnej pt. „Język i gramatyka mediów elektronicznych”. Zebrane materiały do tej pracy wykorzystywał już w 1998 r. na swoim wykładzie pod takim właśnie tytułem. Jego zajęcia wciąż nie miały charakteru obowiązkowego, lecz były fakultatywnymi monografami, co oznaczało, że nie można było przewidzieć wcześniej,  ile osób przyjdzie do sali wykładowej. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych wywieszałem na drzwiach największej sali Instytutu ogłoszenie, iż zajęcia z biskupem Chrapkiem  „są tylko dla studentów Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Wstęp po okazaniu legitymacji studenckiej i wpisaniu się na listę słuchaczy”. Nie pomagało – słuchacze siedzieli na parapetach i podłodze. Na swoich  zajęciach Biskup często przypominał młodzieży własne życiowe dewizy. Radził: „idź przez życie tak, by ślady twoich stóp przetrwały cię”, „ludzką rzeczą jest upadać, ale nieludzką jest trwać w upadku” czy „dawaj więcej, bierz mniej”, „nie bądź bezmyślny”. To ostatnie wezwanie było tytułem jednego z wykładów, z którego mam w swoim archiwum fragment oryginalnej notatki ks. Jana, aktualnej także dziś – prawie po dwudziestu latach od śmierci ks. Biskupa. Cytuję:

[Obserwujemy…] „zafascynowanie pewnym sposobem życia. Jest w tym  pewne utajone niebezpieczeństwo, którego przecież nie da się ukryć: to niesłychany zanik krytycyzmu, denerwujące obniżenie upodobań sądów i gustów. i właśnie przede wszystkim o to chodzi: o bezmyślność, o barani pęd do naśladownictwa. Może dojść do tego, że ten pęd stać się może pożywką dla zbiorowego braku rozsądku, dla zbiorowego opętania i szału. /…/ Jeżeli walczymy z tym ślepym pędem to dlatego, że temu pędowi towarzyszy bardzo fałszywa, niebezpieczna postawa: postawa ucieczki od własnego, indywidualnego sposobu myślenia i postępowania, własnego wartościowania zjawisk. Jeżeli można by tu wysunąć jakiś postulat pod adresem współczesnego człowieka, to ŻĄDANIE (tak w oryginale maszynopisu Autora), by MYŚLAŁ (zaznaczenie Autora) nad tym co robi”.

Niezależnie od prowadzonych w Instytucie Dziennikarstwa zajęć, pracy duszpasterskiej i charytatywnej na terenie swojej diecezji radomskiej  Biskup Jan Chrapek  całą duszą zaangażował się  w organizację dwóch kolejnych pielgrzymek Jana Pawła II do Ojczyzny, stworzył fundamenty i koncepcję działalności Katolickiej Agencji Informacyjnej, współorganizował Fundację Sekretariatu Episkopatu Polski „Dzieło Nowego Tysiąclecia” i program Dnia Papieskiego – był na pierwszym wręczaniu Totusów na Zamku Królewskim w dniu 13 października 2001 r.

Co kilka dni dojeżdżał samochodem z Radomia do nas na uczelnię.  Prosiliśmy go, by sam nie prowadził auta. Tłumaczył nam, że tak jest lepiej, bo oszczędniej i on czuje się spokojniejszy wiedząc, że kierowca nie czeka na niego godzinami, gdy on ma zajęcia na uczelni lub jest na różnych służbowych spotkaniach. Także zaoszczędzone pieniądze można przecież przeznaczyć dla ubogich – choćby w kolejnej radomskiej jadłodajni.

18 października 2001 r. w drodze powrotnej z Warszawy do Radomia zginął w wypadku samochodowym.

Jerzy Olędzki

Warszawa, 18 października 2019 r.