W ostatnich tygodniach 1981 r. Zgromadzenie św. Michała Archanioła objęło nową placówkę we Włoszech. Było nią Papieskie Sanktuarium S. Maria „Ad Rupes” w Castel S. Elia, leżące między Nepi a Civita Castellana, w prowincji Viterbo, ok. 45 km na północ od Rzymu.
Historia tego malowniczego sanktuarium, zwanego perłą „górnego Lacjum”, sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa. w przepięknej Dolinie Suppentońskiej już w IV—V wieku osiedlili się pierwsi pustelnicy, którzy żyli w grotach wykutych wzdłuż po wulkanicznych skał. Wielu z nich przyjęło później regułę św. Benedykta. To oni na ruinach świątyni Diany, bogini polowania, wybudowali klasztor i Bazylikę św. Eliasza. W1258 r. ich miejsce zajęli na krótki czas Kanonicy św. Ducha z Rzymu, a po ich odejściu sanktuarium popadło w zapomnienie na prawie pięć wieków. w 1777 r. przybył do Castel S. Elia brat Józef Andrzej Rodio, tercjarz franciszkański, który swoim wiekopomnym dziełem (przez 14 lat kuł tunel w skale wulkanicznej ze 144 schodami, tym samym skracając pielgrzymom dojście do Groty Matki Bożej „Ad Rupes”) dał początek nowemu okresowi świetności sanktuarium. Po jego śmierci opiekę nad Grotą Matki Bożej sprawowali kolejno różni pustelnicy. w roku 1892 sanktuarium zostało powierzone Braciom Mniejszym z prowincji św. Krzyża w Saksonii, a dzięki ich niestrudzonej pracy jeszcze bardziej się rozrosło i przyjęło obecny wygląd. z czasem oddano je w posiadanie Stolicy Apostolskiej i wyniesiono do godności Sanktuarium Papieskiego i Bazyliki Mniejszej.
Po 90 latach pracy i gorliwej działalności apostolskiej ojcowie franciszkanie opuścili sanktuarium, głównie z powodu braku powołań w prowincji niemieckiej. Na ich miejsce przyszli polscy księża michalici. Pierwszych dwóch księży, którzy akurat wtedy studiowali w Rzymie, pojechało do Castel S. Elia jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Tuż po świętach dołączył do nich ks. Jan Chrapek. Kiedy w Polsce został ogłoszony stan wojenny, ks. Chrapek przebywał w Belgii i nie mógł już powrócić do kraju. Przełożeni skierowali go więc do Castel S. Elia, gdzie stanął na czele nowej wspólnoty zakonnej.
Byłem w grupie kleryków, która w kwietniu 1982 r. dołączyła do wspólnoty w Castel S. Elia. Nie zapomnę pierwszego wrażenia, kiedy wjeżdżaliśmy na teren sanktuarium. w oczy rzucał się od razu widok porozbijanych figurek drogi krzyżowej znajdującej się wzdłuż alei prowadzącej do sanktuarium. Kiedy podjechaliśmy na miejsce, zauważyłem kolejny „obrazek”. Na murkach przy samym sanktuarium wylegiwały się pary smutnych, młodych ludzi. Ks. Chrapek wyjaśnił nam, że tuż obok sanktuarium bez problemu można nabyć narkotyki czy wymienić sobie partnera. Pamiętam, jak mówił: „To my musimy im pomóc, bo taki jest charyzmat naszego zgromadzenia”.
W bardzo krótkim czasie nawiązał kontakty z ludźmi, którym problemy młodzieży leżały na sercu i tym samym dał początek oratorium dla dzieci i młodzieży. „Musimy się nimi zająć, żeby ich odciągnąć od ulicy” — powtarzał. Sam też często i chętnie przebywał z młodymi. Bardzo polubiła go młodzież z ruchu „Comunione e Liberazione”. Nieraz, późną już porą, słychać było ich śpiewy i radosne okrzyki pod oknem jego mieszkania. Miał wielki dar zjednywania sobie ludzi. Znałem go już od 1972 r., więc niczemu się nie dziwiłem. Nieraz zdarzały się sytuacje bardzo ciekawe. Na przykład pewnego dnia ks. Jan, którego wszyscy znali już jako padre Giovanni, wszedł do sklepu z kwiatami, po krótkiej rozmowie chwycił za najbardziej okazałą roślinę i zabierał się do wyjścia. Kiedy właściciele próbowali oponować, z uśmiechem wyjaśnił: „To dla Madonny”. w ten sposób niejedno przywiózł do sanktuarium.
Potrafił sobie tak zjednać ludzi, że wielu z nich prosto po pracy kierowało swe kroki nie do domu, lecz do sanktuarium, by pomóc padre Giovanniemu. A on wciąż miał nowe pomysły i nieraz ciężko było za nim nadążyć. Najpierw wolontariusze — wśród których byli poważni urzędnicy, przyszły burmistrz, miejscowy piekarz, lekarz, a także zwyczajni robotnicy — uporządkowali murki wokół sanktuarium i pomogli uprzątnąć cały kilkuhektarowy teren należący do sanktuarium. z kolei klerycy zajęli się remontem pomieszczeń w sanktuarium. Swoistym wyczynem ks. Chrapka było przekonanie ponad 80-letniego rzemieślnika — Aurelio, aby wykuł ze skały wulkanicznej ozdobne ramy do stacji Drogi Krzyżowej. Nowe, piękne figurki wykonał zaprzyjaźniony artysta z Perugii.
Pielgrzymi, przybywający do Matki Bożej Skalnej, zastali już zupełnie inne sanktuarium — zadbane i posprzątane. Przywrócono też do normalnego funkcjonowania XII-wieczny kościół św. Michała Archanioła, który w ostatnich latach służył za magazyn. Teren należący do sanktuarium opuściła młodzież, która sporo nerwów zszarpała naszym poprzednikom, franciszkanom niemieckim, o czym wybitnie świadczyły choćby porozbijane stacje Drogi Krzyżowej.
Zanim z Polski dojechali klerycy, ks. Chrapek osobiście wyszpachlował i wymalował kilka pokojów. Zarówno swoim współbraciom, jak i współpracownikom świeckim często tłumaczył, że musimy szybko uporządkować cały teren sanktuarium, bo już wkrótce może nas odwiedzić Papież. Rzeczywiście tak się stało. 1 maja 1988 r. do naszego sanktuarium przyjechał Jan Paweł II, a ks. Chrapek był już wtedy przełożonym generalnym Zgromadzenia św. Michała Archanioła.
Poświęcał się trosce nie tylko o wygląd zewnętrzny sanktuarium. Uczył nas, że najważniejszy jest człowiek, że mamy budować żywy Kościół. Bardzo dbał, by księża pełnili dyżury w konfesjonałach. Marzyło mu się utworzenie przy sanktuarium diecezjalnego ośrodka formacyjnego, w którym można by na przykład prowadzić kursy przedmałżeńskie, poradnię rodzinną lub innego rodzaju działalność, niosącą konkretną pomoc przeznaczoną dla ludzi blisko związanych z Kościołem, ale również dla tych, którzy od Kościoła się oddalili.
Nigdy nie zapomnę dnia moich święceń kapłańskich. Była to sobota, 22 maja 1983 r. Od samego rana kosiłem trawę w jednym z ogrodów sanktuarium. Ok. godz. 9 przyszedł do mnie przełożony, ks. Chrapek. Sam złapał za kosę i przeszedł kilka pokosów. Po południu zaś, jak tylko umiał, pocieszał mnie wraz z prof. Stanisławem Grygielem, żebym ofiarował Panu Bogu moje swoiste doświadczenie. Na moje święcenia kapłańskie nie mógł bowiem przybyć nikt z najbliższej rodziny. Wszystkim odmówiono paszportu, bezczelnie odpowiadając, że dla rodziny „wroga ludu” nie ma żadnych przywilejów.
Osobny temat to ludzie przewijający się przez Castel S. Elia za czasów kadencji ks. Chrapka. Odwiedzali go m.in. twórca ruchu oazowego, ks. Franciszek Blachnicki (wówczas z Niemiec), redaktorzy Radia Wolna Europa z Monachium i „Tygodnika Powszechnego” z Krakowa, ludzie związani z ruchem „Comunione e Liberazione”. Przybywali Polacy z różnych krajów Europy Zachodniej, a także nasi rodacy pracujący w Watykanie. Przyjeżdżali dzisiejsi kardynałowie lub biskupi, wtedy jeszcze księża: Zenon Grocholewski, Józef Kowalczyk, Janusz Bolonek, Tadeusz Rakoczy, Edward Nowak, Stanisław Dziwisz. Odwiedzali go również ludzie świeccy. Na pierwszej wigilii we Włoszech byli razem z nami państwo Ludmiła i Stanisław Grygielowie z dziećmi; w okresie świąt odwiedził nas wraz z rodziną jeden z południowoamerykańskich ambasadorów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej. Przybywali licznie ludzie świata kultury z różnych krajów — z Rumunii, Francji, Belgii, Szwajcarii. Dla nas, młodych wtedy kleryków, była to wspaniała okazja do poznania i przysłuchania się ich opowiadaniom. Ale to nie koniec wizyt interesujących ludzi w sanktuarium, kierowanym przez padre Giovanniego. Coraz częściej przybywali watykańscy dostojnicy. Byli wśród nich m.in. przyszli kardynałowie Achille Silvestrini i Luigi Poggi, a także wielu biskupów włoskich. Wielkim przeżyciem była dla nas wizyta ks. Prymasa Józefa Glempa, który w drodze na konsystorz, na którym został kreowany kardynałem, zatrzymał się w naszym sanktuarium. Witały go wtedy dzieci włoskie śpiewające po polsku: „Oto jest dzień, który dał nam Pan”.
Ks. Jan Chrapek poświęcał się nie tylko pracy w sanktuarium. Często wygłaszał odczyty dotyczące środków przekazu, w czym był wybitnym specjalistą, a także problemów Kościoła w Polsce w czasie stanu wojennego. Zapraszały go kluby inteligencji, stowarzyszenia katolickie oraz ruchy kościelne. Pracował do późnych godzin nocnych. w krótkim czasie padre Giovanni stał się osobą bardzo popularną w Castel S. Elia i całej okolicy. Przychodzili do niego różni ludzie. Któregoś dnia, jako furtian, oznajmiłem mu, że ma gościa. Nie omieszkałem dodać, że wygląda na kompletnie „zalanego”. Wtedy ks. Chrapek wytłumaczył mi, że ten młody Włoch nie jest pijany, lecz jest pod wpływem narkotyków i że niewiele mu już pozostało z życia. Chłopak chodził do padre Giovanniego na konwersacje z języka francuskiego. „To jedyny sposób — mówił ks. Chrapek — żeby ten młody człowiek miał kontakt z księdzem. Może uda mi się jakoś do niego dotrzeć”. Niestety, Massimo przedawkował i wkrótce potem zmarł. Innym razem ks. Chrapek zorganizował procesję po ulicach miasteczka. Panował podczas niej taki rejwach, że niejedno targowisko w Polsce odbywa się w spokojniejszej atmosferze. Kiedy powiedziałem mu o tym, uświadomił mi, że musimy tych ludzi kochać takich, jakimi są i pomagać im w stawaniu się lepszymi. Rzeczywiście, po kilku latach na procesjach słychać już było modlitwy i śpiew.
Kiedy jesienią 1983 roku ks. Chrapek wyjeżdżał z sanktuarium w Castel S. Elia, żegnały go tłumy ludzi, rozżalonych, że opuszcza ich tak szybko. A on jak zwykle żartował, że po nim przychodzą jeszcze lepsi i że Madonna na pewno o nikim nie zapomni. Pamiętam, jak kilka lat po jego wyjeździe z Castel S. Elia aleją szedł pewien Włoch i głośno wyrażał niezadowolenie, ponieważ nie załatwił swojej sprawy w sanktuarium. Zaklął siarczyście i głośno krzyknął: Padre Giovanni, dov’e sei? — Księże Janie, gdzie jesteś?
Od tego czasu minęło wiele lat. Ksiądz Chrapek przyjeżdżał jeszcze wiele razy do Castel S. Elia, najpierw jako przełożony generalny, a potem jako biskup. Do dziś ma tu wielu oddanych przyjaciół. Wiadomość o jego śmierci napełniła bólem i smutkiem wszystkich, którzy go znali i cenili. Pozostaje modlitwa, zaduma i wdzięczność Panu Bogu, że na naszej drodze życia postawił takich ludzi jak padre Giovanni.
Requiescat in pace!
Ks. Władysław Marian Zarębczan
Ks. Władysław Marian Zarębczan – ur. 1957, doktor filozofii, doktor teologii, publicysta i duszpasterz. Była pracownikiem Papieskiej Kongregacji Rozkrzewiania Wiary. Poprzednio m.in.: redaktor sekcji polskiej Radia Watykańskiego (1989-1998), pracownik Głównego Komitetu Roku Świętego 2000 w Watykanie (1998-2001). Autor licznych artykułów w prasie polskiej, polonijnej i włoskiej oraz publikacji książkowych, m.in.: „Przekazywanie życia w nauczaniu Kościoła (od Piusa XII do Jana Pawła II)” (Rzym 1989), „Doświadczenie mistyczne Faustyny Kowalskiej” (Rzym 1997). Od 1982 roku przebywa we Włoszech.
„Więź” 2001 nr 12