za ukazywanie w sposób profesjonalny, czytelnie dla wierzących i niewierzących, dobra, prawdy i piękna Kościoła, dzięki czemu zdobył już powszechne uznanie w świecie mediów
Dziennikarz i publicysta, dyrektor kanału telewizyjnego Polsat Rodzina. W latach 2000 – 2007 związany z „Tygodnikiem Powszechnym”, od 2005 r. – szef działu religijnego. Autor reportaży, artykułów publicystycznych i wywiadów dotyczących spraw wiary i Kościoła. W 2004 r. opublikował wywiad-rzekę z biskupem Tadeuszem Pieronkiem „Kościół bez znieczulenia”. Prowadził programy w Telewizji Polskiej, m.in. „Między ziemią a niebem”, „Kawa czy herbata” i „Spór o historię”. Jest sekretarzem Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej i przewodniczącym Rady Fundacji Auschwitz-Birkenau. Autor książki „Pędzę jak dziki tapir. Bartoszewski w 93 odsłonach” (2017).
Fragment wywiadu dla KAI, 5 lutego 2006 r.
Kto wywarł na Pana wpływ jako na dziennikarza?
Marek Zając: Jeśli chodzi o tematykę wiary i Kościoła, mistrzem jest dla mnie ks. Adam Boniecki. Za zawodowe motto przyjąłem jego słowa: „Dziennikarz nie klaszcze”. Bo dziennikarz ma być zdystansowanym obserwatorem, nie może ulegać emocjom, musi oprzeć się pokusie przesadnego zaangażowania, które zawsze prowadzi do stronniczości. Poza tym ks. Adam pomógł mi właściwie odczytać główny dylemat zawodowy: jak połączyć naturalne, wynikające z wiary poczucie lojalności wobec chrześcijaństwa i Kościoła z podstawowym wymogami zawodu dziennikarskiego, czyli informowaniem o świecie takim, jaki jest. I właśnie dzięki ks. Adamowi nauczyłem się, że lojalność nie oznacza braku krytycyzmu, a milczenie przynosi nieraz jeszcze większe szkody. Często byłem świadkiem, jak naczelny „Tygodnika” rozważał: puścić materiał czy nie puścić. Ale jego wahania zawsze wiązały się z pytaniem, czy artykuł zaszkodzi sprawie, czy pomoże. To nigdy nie była zgubna logika: „Narazić się czy się nie narazić?”.