List pasterski biskupa radomskiego Jana Chrapka na temat biedy i ubóstwa
Wielki Post Roku 2000
Wprowadzenie
1. Tylko miłość się liczy w życiu człowieka, MIŁOŚĆ do Boga i ludzi — naszych braci i sióstr, szczególnie do potrzebujących i biednych, do potrzebujących serca, spragnionych dobrego słowa, zrozumienia, oczekujących duchowego wsparcia i materialnej pomocy. Każdy człowiek bowiem jest godzien miłości. Chrystus nam nakazuje: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mt 22,39; por. Pwt 6,5; Kpł 19,18)
2. Kochać innych ludzi to chcieć, by byli wolni i więksi niż my sami jesteśmy. Nie jest to zadanie łatwe szczególnie dziś, kiedy wokół nas wielu jest potrzebujących i biednych. Kiedy nie potrafimy sobie poradzić z przeszłością, kiedy jest w nas tyle uprzedzeń, podejrzliwości, wzajemnych oskarżeń i szukania zła tylko u innych. Długo oczekiwany czas przemian politycznych i gospodarczych dał nam wolność oraz gospodarkę wolnorynkową. Dał nam z powrotem możliwość posiadania własności prywatnej oraz tworzenia prywatnych przedsiębiorstw, współpracujących z podobnymi zakładami w wymiarze międzynarodowym. Jednocześnie obserwujemy zjawisko wzrastającego bezrobocia, a co za tym idzie postępującego ubóstwa i biedy. Zjawisko to, jako uboczny skutek zachodzących procesów, kontrastuje z powstałymi u nas oczekiwaniami i marzeniami oraz mitami, będącymi jednym ze skutków powojennego zniewolenia, co sprawia, że dotkliwiej odczuwamy nierówność społeczną i doświadczamy ubóstwa. Wzrasta więc rozczarowanie, powiększa się apatia i zniechęcenie. Nie wiemy w jaki sposób rozwiązywać powstające problemy i czekamy, że ktoś to może uczyni za nas. Wciąż za mało jest u nas odpowiedzialnej przedsiębiorczości. U tych zaś, którym się udało, którzy coś osiągnęli, nie zawsze jest tyle wrażliwości na potrzeby innych ile by jej było potrzeba. Za mało jest jeszcze w nas wszystkich woli rozwiązania tego problemu. Szczególnie bezradni czują się wobec tego zadania ludzie publicznej służby bezradni, a niekiedy dają się też ponieść ambicji władzy i chęci szybkiego dorobienia się. Dlatego też w niniejszym „Liście…” pragnę zaprosić wszystkich mieszkańców Diecezji Radomskiej do wspólnej refleksji na temat ubóstwa, przyczyn jego powstania, jak też obszarów nim dotkniętych. Proszę więc przyjąć słowa tego listu jako wyraz mojej troski i odpowiedzialności za sprawy ważne, jakimi są problemy człowieka potrzebującego. Jestem przekonany, że wspólna refleksja uwrażliwi nasze sumienia i sprawi, że razem zdołamy podjąć najwłaściwsze inicjatywy dla rozwiązywania tego problemu.
Kościół w misji Jezusa ubogiego
3. Człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa, jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą wyznaczoną przez samego Chrystusa — czytamy w programowej encyklice Jana Pawła II „Redemptor hominis” (nr 14). Drogą Kościoła jest każdy człowiek, a szczególnie człowiek ubogi. Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują? (Jk 2,5) — pyta św. Jakub. To, co nazywamy preferencyjną opcją Kościoła na rzecz ubogich, nie jest i nie chce być jednym z wielu programów duszpasterskich, jakimś chwytliwym na dzisiejsze czasy hasłem, ale stanowi niezbywalny aspekt kontynuacji misji samego Jezusa Chrystusa, który przyszedł głosić ubogim Ewangelię (zob. Mt 11,5). Co więcej, Bóg objawia się w Jezusie jako ubogi. Sama tajemnica Wcielenia, którą wyrażamy w słowach: Bóg stał się człowiekiem, jest znakiem pokornego, radykalnego ubóstwa: On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi (Flp 2,6–7). Ponadto całe ziemskie życie Jezusa — począwszy od betlejemskiej stajenki aż po krzyż — było życiem ubogiego materialnie oraz ubogiego w duchu. Lisy mają swe nory i ptaki powietrzne — gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć (Łk 9,58) — mówi Jezus do człowieka zamierzającego pójść za Nim.
4. Trzeba jednak zauważyć, że do czasu swojej męki Jezus nie doświadczał skrajnego ubóstwa, czyli nędzy, która niszczy człowieka fizycznie i duchowo. Naśladowanie Jezusa ubogiego nie może więc polegać na biernym przyjmowaniu nieludzkich i upadlających warunków życia. Ewangelia błogosławieństw, w tym obietnica „błogosławieni ubodzy”, nie jest jakimś werbalnym odwróceniem ról, ani też nie może przykrywać jakiejkolwiek niesprawiedliwości; wręcz przeciwnie, miłość Boga do ubogich jest miłością wyzwalającą. Krzyż Chrystusa jest znakiem przebaczenia i zbawienia, ale jest również znakiem sprzeciwu wobec wszelkich form zła, ucisku, biedy i niesprawiedliwości, które niszczą człowieka fizycznie i moralnie. Kościół zatem nie jest wierny misji Jezusa, jeśli nie staje jednoznacznie i konkretnie po stronie ubogich i uciśnionych. W czasie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 jesteśmy szczególnie wezwani do oczyszczenia pamięci („Incarnationis mysterium” 11) i rachunku sumienia. Jednym z podstawowych kryteriów tego rachunku jest nasz stosunek każdego człowieka a w sposób szczególny do ubogich. W „Incarnationis mysterium”, bulli ogłaszającej Wielki Jubileusz Roku 2000 Jan Paweł II pisze: Trzeba jednak przyznać, że historia odnotowuje także niemało faktów, które z chrześcijańskiego punktu widzenia stanowią antyświadectwo. Ze względu na więź, która w Ciele Mistycznym łączy nas z innymi, my wszyscy, choć nie ponosimy osobistej odpowiedzialności i nie pragniemy zastępować sądu Bożego, który sam tylko zna ludzkie serca, dźwigamy ciężar błędów i win tych, którzy byli przed nami. Ale i my sami, synowie Kościoła, zgrzeszyliśmy, i dlatego oblicze oblubienicy Chrystusa nie może jaśnieć pełnią blasku (nr 11). Do tych błędów oraz win przeszłości i teraźniejszości należy również brak czytelnej solidarności z ubogimi. Bo chociaż Kościół od samego początku w swym nauczaniu i praktycznej działalności tak wiele miejsca poświęcał pomocy ubogim, choć ustami kolejnych papieży w społecznych encyklikach od Rerum novarum po Centesimus annus jednoznacznie i zdecydowanie stawał po stronie biednych, potępiając wszelkie formy wyzysku i niesprawiedliwości oraz wskazując środki poprawy sytuacji ludzi doświadczających wielorakiej biedy, to jednak trudno nie zgodzić się ze współczesnym teologiem, Karlem Rahnerem, który mówił iż Kościół często zanadto trzymał stronę możnych i był zbyt rzadko rzecznikiem ubogich, jego krytyka władców tego świata była wypowiadana zbyt cicho, tak że wyglądało, jakby chciał sobie tylko zapewnić jakieś alibi, a nie naprawdę wejść z nimi w konflikt. Słowa te pozostają gorzkim wyrzutem, pomimo wielu wspaniałych przykładów zaangażowania się Kościoła w obronę ubogich. Dlatego też Ojciec Święty u progu trzeciego tysiąclecia przypomina: Jakże nie potwierdzić bardziej zdecydowanie opcji preferencyjnej Kościoła na rzecz ubogich i odepchniętych? Należy wręcz stwierdzić, że działalność na rzecz sprawiedliwości i pokoju w świecie takim jak nasz, naznaczonym przez liczne konflikty i niedopuszczalne nierówności społeczne i ekonomiczne jest kluczowym aspektem… („Tertio millennio adveniente” 51). Stąd potrzeba ciągłej, pogłębionej refleksji nad przejawami ubóstwa w otaczającym nas świecie oraz możliwościami konkretnego zaangażowania się Kościoła po stronie ubogich.
Oblicza ubóstwa
5. W pojęciu ubóstwa kryje się bardzo wiele treści. Zdaje się ono być dla człowieka przekleństwem a jednocześnie odnajdujemy je jako ewangeliczne błogosławieństwo. Wydaje się być czymś wybitnie materialnym a zarazem, jak niewiele innych spraw, dotyka egzystencji człowieka w samej jego duchowej głębi, dotyczy wprost jego ludzkiej godności. Ta złożoność treści pojęcia ubóstwa każe Janowi Pawłowi II rozróżnić ubóstwo materialne, duchowe i błogosławione („List na Wielki Post 1998 r.”). Najczęściej mówimy o tym pierwszym, bo ono jest najbardziej widoczne. Widoczne jest tak bardzo i w naszej radomskiej diecezji. Dotyka tak wielu ludzi i rodzin wokół nas, że nie można na to przymknąć oczu, tym bardziej, że istnienie tego ubóstwa graniczącego z nędzą jest we współczesnym świecie prawdziwym skandalem, (…) wobec którego nie może pozostać obojętne sumienie tych, którzy są w stanie mu przeciwdziałać — jak we wspomnianym „Liście” stwierdza Ojciec Święty.
Kim są współcześni ubodzy? Jakie są przejawy ubóstwa i nędzy wokół nas i w nas? Czy i jak możemy im przeciwdziałać? Kościół radomski wraz z całym Kościołem w Polsce i całym Kościołem powszechnym, nie może nie podejmować prób odpowiedzi na te pytania, aby potem w sposób autentyczny i skuteczny świadczyć o Ewangelii. Nie możemy także przymykać oczu na ten problem w naszej diecezji i regionie.
6. W Starym Testamencie znajdujemy trzy podstawowe kategorie ludzi ubogich: obcy, sierota, wdowa. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: Obcy, sierota, wdowa, którzy są w twoich murach, będą jedli i nasycą się, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój, w każdej pracy twej ręki, której się podejmiesz (14,29). Los obcego (przybysza, emigranta) każe nam spojrzeć szerzej, poza ramy konkretnej, zamkniętej wspólnoty, w której żyjemy. Chodzi o to, aby wezwania do solidarności międzyludzkiej nie ograniczać jedynie do swoich. Stąd starotestamentalne prawo stwierdza: Nie będziesz niesprawiedliwie gnębił najemnika ubogiego i nędznego, czy to będzie brat twój, czy obcy (Pwt 24,14). Obcy pozwala nam ponadto zrelatywizować i spojrzeć z dystansem na własne potrzeby oraz braki. To bowiem, co dla jednych oznacza niedostatek, dla innych może być obiektem marzeń. Niech więc będzie zgorszeniem dla ludzi fakt — stwierdza Sobór Watykański II — że niektóre narody, w których często większość obywateli szczyci się imieniem chrześcijańskim, opływają w dostatek dóbr, podczas gdy innym brak koniecznych rzeczy do życia i trapi je głód, choroby i bieda wszelaka („Gaudium et spes. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym” 88). W tej perspektywie należy rozróżnić pomiędzy ubóstwem a poczuciem bycia ubogim. W epoce mocno oddziaływujących na człowieka mediów, mamy często do czynienia z sytuacją, w której ktoś, konfrontując się — głównie za pośrednictwem telewizji — z poziomem życia bardzo bogatych państw i grup społecznych albo z w wyimaginowanym światem reklamy, zaczyna czuć się człowiekiem materialnie ubogim. Przestaje dostrzegać realne problemy konkretnych ludzi obok, nie mówiąc już o rzeczywistej biedzie w wielu innych państwach. Oznacza to, że subiektywne poczucie bycia ubogim nie zawsze odpowiada rzeczywistości, a niekiedy jest po prostu formą frustracji, mającej swoją dodatkową przyczynę w duchowej pustce, czyli braku ewangelicznego ubóstwa duchowego.
7. Wdowa i sierota to kategorie, które wskazują na wagę więzów rodzinnych, będących źródłem materialnego zabezpieczenia i moralnego oparcia. Dlatego też ci, którzy z jakichś powodów utracili te więzy i relacje, doświadczają rzeczywistego ubóstwa i powinni być szczególnym przedmiotem troski wspólnoty wierzących. W pewnym sensie sierotą jest również człowiek, który nie posiada ładu wewnętrznego, zagubił się, ucieka od siebie samego i od własnego sumienia. Kościół od początku swojego istnienia podejmował to zadanie, chociaż nie bez trudności, o czym świadczy np. fragment z Dziejów Apostolskich: Zaczęli helleniści szemrać przeciwko Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy (por. 6,1). Z drugiej strony, biblijne odwoływanie się do losu wdowy i sieroty pokazuje, że walka z ubóstwem i nędzą jest w gruncie rzeczy walką o rodzinę. Innymi słowy, wszelkie działania na rzecz rodziny służą pomniejszaniu obszarów biedy w społeczeństwie. Trzeba tu podkreślić, że odpowiedzialność państwa za obywateli oraz solidarność na poziomie administracji państwowej i samorządowej, choć jest zasadniczą dla rozwiązania wielu problemów społecznych, nigdy nie będzie w stanie zastąpić solidarności i pomocy opartej na więzach rodzinnych.
8. Ewangeliczna opcja na rzecz ubogich najpełniej wyraża się w Mateuszowej przypowieści o sądzie ostatecznym, w której Jezus utożsamia się z różnym grupami ubogich: Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie (Mt 25,35–36). Stosunek do ubogich okazuje się być podstawowym kryterium naszej relacji z Bogiem. Nadzy, głodni, spragnieni, to ludzie doświadczający ubóstwa rozumianego jako brak środków potrzebnych do życia. Ogromna rzesza bezdomnych pokazuje nam, że tacy ludzie żyją wokół nas, przy czym sama bezdomność — bez względu na różnorodność jej przyczyn — jest ostatecznym skutkiem procesu ubożenia i popadania w nędzę. Za skrajnym ubóstwem materialnym kryje się niejednokrotnie tzw. ubóstwo społeczno–kulturowe. Tym terminem można określić swego rodzaju nieprzystosowanie do życia w społeczeństwie, co staje się szczególnym problemem w okresie wielkiego przyśpieszenia przeobrażeń ekonomicznych — skądinąd koniecznych. Ponadto trudności w nadążaniu za społeczno–gospodarczymi przemianami mogą spychać człowieka w tzw. ubóstwo bierne, czyli przeświadczenie o własnej niemocy i poczucie skazania na życiową porażkę. Wiąże się to zwykle z ugruntowanym przekonaniem o swoistym determinizmie, którego nie można przełamać, z przypisywaniem swego trudnego położenia losowi, którego nie można odmienić a także obarczaniem odpowiedzialnością za swój los wyłącznie innych: rządu, polityków czy innych personalizowanych bądź zinstytucjonalizowanych sił zewnętrznych. To sytuowanie przyczyn własnej biedy poza sobą skutkuje biernością i niepodejmowaniem żadnych konkretnych działań w kierunku poprawy swego położenia. Problem staje się tym bardziej dramatyczny, że ta postawa swoistego przystosowania do ubóstwa jest przekazywana i utrwalana w rodzinie, tak że w bardzo wielu przypadkach możemy zaobserwować w ubogich rodzinach wyuczoną bezradność dzieci i młodzieży. Mamy wówczas do czynienia z tzw. kulturą ubóstwa, w której obyczaj i tradycja bycia ubogim wraz z towarzyszącymi im postawami i zachowaniami przekazywany jest w procesie socjalizacji młodemu pokoleniu. Zauważenie faktu, iż ubóstwo ma nie tylko wymiar materialny, ale przede wszystkim kulturowy, a więc wiąże się ze wszystkimi aspektami życia jednostki i rodziny, jest niezmiernie ważne, gdyż pokazuje, że ograniczenie walki z ubóstwem wyłącznie do pomocy materialnej jest nieskuteczne a nawet szkodliwe, ponieważ utrwala stan bezradności i uzależnienia od innych.
9. Powyższym przejawom ubóstwa towarzyszy ubóstwo życia publicznego, czyli brak zaufania do klasy politycznej, a nawet do samych mechanizmów funkcjonowania państwa. Całe grupy społeczne czują się oszukane, a jednocześnie bezsilne. Ten rodzaj zachowania można dostrzec bardzo wyraziście i w naszym regionie. Osłabia to i tak jeszcze bardzo wątłe w Polsce przejawy społeczeństwa obywatelskiego, które bazując na aktywności obywateli, ich zdolności do samoorganizacji i licznych wolontariackich organizacjach pozarządowych, mogłoby najskuteczniej zapobiegać patologiom życia społecznego, w tym szerzącej się biedzie. Niestety, w Polsce mamy ciągle jeszcze do czynienia bardziej z demokracją proceduralną niż uczestniczącą, ze słabą społeczną aktywnością, a w takiej sytuacji łatwo dochodzą do głosu różnego rodzaju demagodzy, którzy utrudniają rzeczową debatę społeczną.
10. Ubogimi są również ludzie dotknięci cierpieniem fizycznym i psychicznym, czyli osoby niepełnosprawne, stare i chore, w tym również chorzy psychicznie. Wzrost liczby tych ostatnich schorzeń to nie tylko jakaś forma ubóstwa, ale także jego skutek. Bieda, lęk o miejsce pracy i źródło utrzymania są także czynnikami chorobotwórczymi, które zwłaszcza u ludzi o słabszej strukturze psychicznej mogą prowadzić do nerwowych załamań, depresji a nawet tendencji samobójczych. Stosunek do ludzi niepełnosprawnych, chorych i starych jest swoistym probierzem poziomu etycznego społeczeństwa. Można tu sobie zadać pytanie, czy budowany porządek społeczno–ekonomiczny uwzględnia osoby niepełnosprawne w stopniu, który pozwala im czuć się chcianymi i pełnoprawnymi członkami wspólnoty ludzkiej. Niejednokrotnie dzieje się tak, że nasze własne lęki projektujemy na ludzi chorych, starych i niepełnosprawnych, co owocuje m.in. mentalnością aborcyjną oraz przyzwalaniem na eutanazję. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy ludzie ci, wymagając większej opieki, życzliwości i miłości, są uznawani za bezużytecznych, lub traktowani jako nieznośny ciężar, w konsekwencji są odrzucani na różny sposób, a nawet, ponieważ przez swoją chorobę, niepełnosprawność zdają się zagrażać dobrobytowi lub życiowym przyzwyczajeniom osobom bardziej uprzywilejowanym, bywają postrzegani jako wróg, przed którym należy się bronić albo którego należy wyeliminować („Evangelium vitae” 12). W ten sposób, zamiast należnej pomocy tym najbardziej ubogim i słabym, w społeczeństwie dotkniętym konsumpcjonizmem i utylitaryzmem pojawia się swoista wojna silnych przeciw bezsilnym („Evangelium vitae” 12).
11. Refleksja na temat różnych rodzajów ubóstwa nasuwa również pytanie o naszą ocenę bogactwa i ludzi bogatych. W świetle Pisma św. trzeba powiedzieć, że bogactwo samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe. Z jednej strony może być ono rzeczywiście znakiem Bożego błogosławieństwa: Pan zna dni nienagannych, a ich dziedzictwo trwać będzie na wieki; w czasie klęski nie zaznają wstydu, a we dni głodu będą syci (Ps 37,18–19). Z drugiej zaś strony bogactwo może być owocem i zarazem przyczyną ludzkiej krzywdy. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób człowiek się bogaci i jak dysponuje swoimi dobrami. Niewątpliwie bogaty narażony jest na pokusę pokładania ufności w swoim bogactwie: Kiedy ich pasłem, byli nasyceni, lecz w tej sytości unieśli się pychą i o Mnie zapomnieli (Oz 13,6). Stąd mocne niejednokrotnie słowa, wypowiedziane przeciwko bogaczom jakie znajdujemy na kartach Ewangelii: Biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą (Łk 6,24). Również Ojcowie Kościoła w bardzo surowych słowach odnosili się do tych, którzy źle korzystali z bogactwa. Św. Hieronim np. stwierdza, że bogaty, który nie daje, dopuszcza się kradzieży; jest pewnego rodzaju świętokradztwem nie dać biednemu tego, co jest jego własnością, to jest jałmużny pochodzącej z tego, co zostaje po zaspokojeniu własnych potrzeb. Św. Bazyli natomiast podkreśla, że troska o bliźnich jest moralnym obowiązkiem posiadacza dóbr materialnych, który popełnia grzech jeśli nie wesprze potrzebującego i cierpiącego bliźniego. Potępia on chciwość, porównując człowieka chciwego do ognia, który wszystko chwyta i pochłania.
12. A zatem, aby bogactwo było znakiem Bożego błogosławieństwa nie wystarczy, że jest ono zdobywane z poszanowaniem sprawiedliwości, ale winno być jeszcze wykorzystywane dla czynienia dobra. Kościół w tym względzie podtrzymuje tradycyjną naukę sformułowaną m.in. przez św. Tomasza z Akwinu, wedle której posiadanie własności pociąga za sobą zobowiązania społeczne; musi ona służyć także dobru publicznemu. Nadmiar posiadanych dóbr (bona superflua) człowiek powinien oddać na potrzeby społeczne, zaś jeśli ktoś jest w koniecznej potrzebie, powinien otrzymać jałmużnę, niezależnie od tego czy dawca posiada nadmiar dóbr, czy też nie. Są to obowiązki wynikające ze sprawiedliwości, która winna wiązać się z roztropnością. We wszystkich innych wypadkach jałmużna jest, zdaniem św. Tomasza, aktem miłości.
Kościół może i powinien pomagać bogatym w zrozumieniu ich powołania do świadczenia miłosierdzia i dobroczynności. Potrzeba ludzi, którzy — ożywieni duchem Ewangelii — w sposób bezinteresowny i fachowy, z jednej strony, pomogą zabieganym ludziom biznesu w odkryciu ich powinności względem biednych, a z drugiej — będą umieli dotrzeć do naprawdę potrzebujących w sposób zorganizowany, a jednocześnie pełen współczucia i miłości. W Kościele zawsze będą biedni i bogaci (por. J 12,8). Chodzi o to, aby ludzie ci umieli się spotkać i obdarowywać tym, co posiadają.
Eucharystia, post, jałmużna i modlitwa
13. Chrześcijanie celebrujący Eucharystię winni uświadamiać sobie płynące z niej wezwanie do miłości w wymiarze społecznym. W Pierwszym Liście do Koryntian św. Paweł wskazuje na sprzeczność jaka istnieje pomiędzy przystępowaniem do Stołu Pańskiego a podziałami we wspólnocie wiernych: Przede wszystkim słyszę — i po części wierzę — że zdarzają się między wami spory, gdy schodzicie się razem jako Kościół (11,18). Dlatego też dalsze słowa Apostoła: Kto spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije (por. 11,29), należy odnosić nie tylko do eucharystycznych postaci chleba i wina, ale również do eklezjalno–społecznego ciała Chrystusa, jakim jest wspólnota wierzących. Innymi słowy, jeśli liturgia Mszy świętej nie prowadzi do przełamywania podziałów, których tak wiele jest w Polsce i w naszym regionie, jeśli nie kieruje do solidarności z ubogimi, to nie jest autentyczną kontynuacją Ostatniej Wieczerzy Jezusa Chrystusa. Wiara w Ciało Pańskie oznacza wiarę w obecność Chrystusa w sakramentalnych znakach chleba i wina, a także uznanie jedności pomiędzy Głową a każdym członkiem Mistycznego Ciała. Czytelnym znakiem takiej wiary jest troska o ubogich.
W pierwszej Apologii św. Justyna (II w.) znajdujemy opis sprawowania Eucharystii. Czytamy tam m.in.: Wszystkim obecnym rozdaje się i rozdziela to, co się stało Eucharystią, nieobecnym zaś rozsyła się ją przez diakonów. Ci, którym się dobrze powodzi, dają dobrowolnie ze swego, co tylko chcą, a wszystko, co się zbierze, składa się na ręce przewodniczącego. On zaś przychodzi z pomocą sierotom, wdowom i chorym oraz tym wszystkim, którzy dla jakiejkolwiek przyczyny cierpią niedostatek, a także więźniom i przybyszom z dalekich stron; jednym słowem, śpieszy on z pomocą wszystkim potrzebującym. Św. Justyn ukazuje w ten sposób ścisły związek pomiędzy rozdawaniem eucharystycznego Chleba i Wina wśród uczestników liturgii a rozdawaniem pieniędzy i innych dóbr ubogim i potrzebującym. Św. Jan Chryzostom (V w.) również podkreślał — wraz z wieloma innymi Ojcami Kościoła — więź pomiędzy Jezusem obecnym na ołtarzu a obecnym w ubogich: Chcesz uczcić Ciało Chrystusa? Nie pozwól, by było przedmiotem pogardy w Jego członkach, to jest w ubogich, pozbawionych odzienia, by się okryć. Nie oddawaj mu czci tu w kościele przez jedwabne zasłony, podczas gdy na zewnątrz zaniedbujesz Go, gdy cierpi zimno i nagość… Jakiż pożytek może mieć Chrystus z tego, że stół ofiarny pełny jest złotych naczyń, gdy potem umiera z głodu w osobie biedaka. Najpierw nakarm zgłodniałego, a dopiero potem ozdabiaj ołtarz tym, co pozostanie (Homilia 50, 3–4; PG 58, 508 n). Obecność Chrystusa w ubogich nie jest oczywiście tym samym rodzajem obecności, co pod postaciami chleba i wina, ale jest również rzeczywista i „ustanowiona” przez samego Jezusa, który wielokrotnie utożsamiał się z najuboższymi: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40).
To nauczanie o jedności Eucharystii i solidarności z ubogimi podjął Sobór Watykański II: Żadna społeczność chrześcijańska nie da się wytworzyć, jeżeli nie ma korzenia i podstawy w sprawowaniu Najświętszej Eucharystii; od niej zatem trzeba zacząć wszelkie wychowanie do ducha wspólnoty. By zaś sprawowanie Eucharystii było prawdziwe i pełne, musi prowadzić także do różnych dzieł miłości i wzajemnej pomocy… („Presbyterorum ordinis. Dekret o posłudze i życiu kapłanów” 6). Papież Paweł VI podczas Uroczystości Bożego Ciała w roku 1970 wskazał na Eucharystię jako szkołę chrześcijańskiej socjologii: To jest święto miłości pomiędzy nami, święto naszej miłości do braci […] od tych najbliższych do tych najdalszych, do najmniejszych, najuboższych, najbardziej potrzebujących, w tym nawet do tych, którzy są nam niemili lub wrodzy. To jest źródło naszej socjologii…
W tym samym duchu wypowiada się Jan Paweł II, który w Legnicy w 1997 r. jeszcze raz przypomniał, że dzielenie eucharystycznego Chleba jest dla chrześcijan wezwaniem do tego, by dzielić również chleb codzienny z tymi, którzy go nie mają. Szczególnie mocno w tym kontekście zabrzmiały słowa skierowane głównie do pracodawców: Nie dajcie się zwieść wizji natychmiastowego zysku, kosztem innych. Strzeżcie się wszelkich pokus wyzysku. W przeciwnym razie każde dzielenie eucharystycznego Chleba stanie się dla was oskarżeniem. Potrzeba nam zatem takiego przeżywania Eucharystii, by była ona nie tylko komunią z Bogiem, ale by oznaczała i sprawiała komunię — wspólnotę z naszymi bliźnimi, zwłaszcza z najbardziej potrzebującymi.
14. Kościół od początku wskazywał na jedność postu, jałmużny i modlitwy. Post pomaga nam przypomnieć sobie naszą zależność od świata, od innych ludzi, a w ostateczności od Boga. To doświadczenie własnej zależności prowadzi do uświadomienia sobie osobistej odpowiedzialności za ubogich i potrzebujących. Ten, kto podejmuje post, będzie bardziej zdolny do współczucia i konkretnej solidarności z ludźmi pozbawionymi środków do życia. Ponadto, ograniczenie konsumpcji pewnych dóbr pozwala na zaoszczędzenie pieniędzy, które można ofiarować ubogim. Jałmużna ma szczególną wartość, kiedy złączona jest właśnie z osobistym wyrzeczeniem. Tego rodzaju praktykowanie jałmużny otwiera na innych, a jednocześnie stanowi skuteczny środek walki z własnym egoizmem, zachłannością i skąpstwem. Natomiast czas, który przeznaczamy na rozrywkę i konsumpcję, możemy poświęcić np. na spotkania z rodziną, z potrzebującymi, wykorzystać na modlitwę — również za ubogich, by mogli otrzymać potrzebną im pomoc. W ten sposób post, jałmużna i modlitwa nawzajem się warunkują i wzmagają swoją owocność.
Płynące z Eucharystii wezwanie do solidarności nie może jednak w dzisiejszych czasach ograniczać się do ofiarowanej komuś jałmużny. Jest to niewystarczające, a w wielu wypadkach budzi uzasadnione wątpliwości i pytania. Dlatego też Kościół podejmuje działania zinstytucjonalizowane, a także angażuje się na arenie międzynarodowej, wskazując na skandaliczną sytuację niesprawiedliwości w świecie. W naszej diecezji zostało już podjęte w tym względzie wiele inicjatyw praktycznych. Narzędziem, jakim posługuje się tutaj Kościół, jest katolicka nauka społeczna, która wchodzi — jak to podkreśla Jan Paweł II — w zakres ewangelizacyjnej misji Kościoła. Omawiając tę kwestię w encyklice „Sollicitudo rei socialis” Ojciec Święty pisze m.in.: Pragnę tu zwrócić uwagę na jedną z nich: opcję czy miłość preferencyjną na rzecz ubogich. Jest to rodzaj opcji, czyli specjalna forma pierwszeństwa w praktykowaniu miłości chrześcijańskiej, poświadczona przez całą Tradycję Kościoła. Odnosi się ona do życia każdego chrześcijanina, które ma być naśladowaniem życia Chrystusa, ale stosuje się również do naszej społecznej odpowiedzialności, a zatem do stylu naszego życia, do decyzji, które trzeba stosownie podejmować w odniesieniu do własności i użytkowania dóbr. Dziś, gdy kwestia społeczna nabrała wymiarów światowych, owa miłość preferencyjna oraz decyzje, do jakich pobudza, nie mogą nie obejmować wielkich rzesz głodujących, żebrzących, bezdomnych, pozbawionych pomocy lekarskiej… (nr 42). Kościół winien zatem podejmować wciąż na nowo refleksję nad możliwościami realizowania opcji na rzecz ubogich na poziomie wspólnot lokalnych, a także w odniesieniu do polityki państwowej oraz stosunków międzynarodowych.
Obszary biedy we współczesnej Polsce
15. Polska wciąż jest krajem ubogim. Miarę tego stanu rzeczy stanowią różne czynniki: poziom dochodu narodowego, stopień zadłużenia zagranicznego i wewnętrznego, poziom inflacji i bezrobocia, wydolność (względnie niewydolność) poszczególnych struktur życia publicznego – władz państwowych i samorządowych, ustawodawczych, wykonawczych i sądowniczych, stan bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa. Dowodem naszego ubóstwa jest choćby fakt, że do tej pory nie istnieje w Polsce realny kapitał prywatny rodzimego pochodzenia, na tyle duży i stabilny, by mógł niezależnie od zagranicznych inwestycji kształtować gospodarkę naszego kraju. Niewiele zmieniły tu inicjatywy prywatyzacyjne i reprywatyzacyjne podejmowane w ciągu poprzednich lat — zresztą często dość nieudolnie. Upowszechnienie własności prywatnej – w tym również własności środków produkcji – wciąż pozostaje postulatem. Zasoby oszczędnościowe znacznej części społeczeństwa są niewielkie, albo zgoła żadne; wciąż normą pozostaje życie od pierwszego do pierwszego, często w poczuciu niepewności zarobku i miejsca pracy. Jesteśmy więc nie tylko społeczeństwem ubogim, ale w znacznej mierze również społeczeństwem ubogich.
16. Przemiany gospodarcze, polityczne i społeczne w naszym kraju spotkały się ze zjawiskiem globalizacji potęgującym się na całym świecie. Zjawisko to polega na swobodnym przepływie kapitału, towarów, informacji, idei i osób bez względu na granice geograficzne, polityczne i historyczno–kulturowe, swobodzie inwestycji (i ich wycofywania) oraz kształtowaniu ogólnoświatowego rynku podaży i popytu towarów, usług, idei w oparciu o zasady gospodarki rynkowej. Proces globalizacji wydaje się być nieuchronny i niesie ze sobą wiele pozytywnych elementów, jak choćby zdynamizowanie rozwoju ekonomicznego, wyrównywanie poziomu życia w państwach włączonych w globalne systemy, upowszechnienie dostępu do informacji i kultury, znacznie poszerzone możliwości międzyludzkiej komunikacji itd. Z drugiej jednak strony globalizacja, która – co trzeba przyznać — przyczyniła się do gwałtownego rozwoju wielu gospodarek, umożliwia prawdziwy dostęp do ogólnoświatowego rynku jedynie w oparciu o kategorie dyktowane samymi możliwościami finansowymi tych, którzy chcieliby zeń skorzystać.
Siłą rzeczy globalizacja staje się czynnikiem niezwykłego sukcesu jedynie niektórych grup i środowisk związanych z międzynarodowym rynkiem kapitałowym, a więc tworzy dla nich uprzywilejowaną pozycję międzynarodowych monopolistów. Należy tu też wspomnieć o świetnie prosperującym w gospodarce globalnej tzw. kapitale spekulacyjnym, który w momentach kryzysowych przyczynia się do destabilizacji rynku i finansów poszczególnych państw. Globalizacja powoduje ubocznie zduszenie części lokalnej i regionalnej wymiany handlowej, niweluje odrębności kulturowe, wywołuje poczucie bezradności i dezorientacji wśród szerokich rzesz pracowników i konsumentów, którzy zaczynają czuć się jedynie przedmiotami światowej gry ekonomicznej.
Wraz z zagranicznymi inwestycjami, które pozwoliły wprawdzie przezwyciężyć gospodarczą zapaść, dotarły także i do nas problemy związane z globalizacją. Szczególnie niepokoi niska zdolność przyjmowania i stosowania w gospodarce rodzimych idei, wynalazków i rozwiązań technicznych oraz tendencja do bezkrytycznego importowania bądź naśladowania, bez uwzględnienia kosztów i lokalnej specyfiki. Takie wybory natychmiast odbijają się na zatrudnieniu najwyżej wykwalifikowanych pracowników oraz na poziomie ich płac. W dalszej perspektywie prowadzi to do uwiądu myśli technicznej i naukowej, ubóstwa intelektualnego narodu, drenażu mózgów przez silne gospodarczo kraje i anonimowe korporacje międzynarodowe. W bliższej perspektywie rodzi frustrację, poczucie krzywdy oraz wykorzystywanych często w politycznej demagogii podejrzeń, że oto stajemy się obiektem swoistej kolonizacji przez obcy kapitał. Nie należy lekceważyć faktu, że spora część społeczeństwa – podobnie jak i w krajach bardziej rozwiniętych niż Polska – nieufnie odnosi się do idei zbliżenia międzynarodowego, np. w dziedzinie integracji europejskiej. Warto w tym miejscu przypomnieć wielokrotnie powtarzane przez Ojca Świętego stwierdzenie, iż wizja zjednoczonej Europy nie może być redukowana wyłącznie do aspektów politycznych i gospodarczych, ale że ma to być wielka Europejska Wspólnota Ducha. Tylko na taką Europę wszyscy ludzie, a w szczególności biedni, będą mogli patrzeć z nadzieją, że nie zostaną w niej zepchnięci na margines społeczeństwa przez bezwzględne prawa ekonomii.
18. Zjawiskiem trwale towarzyszącym współczesnym przemianom gospodarczym jest – jak się wydaje – bezrobocie. Dotyka ono – choć nie w tej samej mierze – zarówno kraje biedne, jak i bogate. Jednym z czołowych wyzwań Unii Europejskiej jest właśnie przeciwdziałanie bezrobociu. W listopadzie 1997 r. w Polsce, spośród osób aktywnych zawodowo, zarejestrowanych było 10,5% bezrobotnych a np. w należącej do UE Hiszpanii ponad 20%! Większa w tym czasie niż w Polsce stopa bezrobocia była w tak zamożnych krajach jak Belgia, Francja czy Włochy. Niestety, w minionych dwóch latach bezrobocie w Polsce znów wzrosło; trzeba też pamiętać o dużej liczbie tzw. ukrytego bezrobocia zwłaszcza na wsi, która wchłonęła wielką masę bezrobotnych.
W zadaniu zwalczania bezrobocia w Unii Europejskiej współdziałają ze sobą rozmaite ośrodki i środowiska, w tym również Kościoły (zob. „Końcowy raport z konsultacji Komisji Europejskiej z Kościołami i stowarzyszeniami religijnymi na temat ubóstwa i wyobcowania społecznego”, Bruksela 1997). Problem ten podejmowany jest przez wspólnotę wierzących w duchu głębokiego przekonania o tym, że praca stanowi dla człowieka powołanie i jedną z podstawowych cech wyróżniających go wśród reszty stworzeń („Laborem exercens”Wstęp).
Praca ludzka stanowi klucz, i to chyba najistotniejszy klucz, do całej kwestii społecznej, jeżeli staramy się ją widzieć naprawdę pod kątem dobra człowieka. Jeśli zaś rozwiązanie – czy raczej stopniowe rozwiązywanie – tej stale na nowo kształtującej się, i na nowo spiętrzającej kwestii społecznej ma iść w tym kierunku, ażeby życie ludzkie uczynić bardziej ludzkim, wówczas właśnie ów klucz – praca ludzka – nabiera znaczenia podstawowego i decydującego (tamże, I.3). Powyższe słowa zostały napisane dziewiętnaście lat temu, gdy w naszym kraju kwestia społeczna – a więc i kwestia pracy ludzkiej – osiągnęła historyczne apogeum. Warto i dziś odczytywać papieskie przesłanie jako proroctwo na obecne czasy.
W Polsce przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych bezrobocie było zjawiskiem nowym i – jak zapewniali niektórzy – przejściowym. Po dziesięciu latach reform wydaje się, że problemy zatrudnienia stały się trwałym elementem polskiego życia społecznego i gospodarczego. Szczególnie niepokojące jest to, że bezrobocie uderza najbardziej w ludzi młodych, z których w Polsce prawie 2/3 rozpoczyna dorosłe życie bez pracy albo pracując na czarno! Masowe i utrwalone bezrobocie dotyczy zwłaszcza terenów tradycyjnie słabo rozwiniętych oraz obszarów objętych w przeszłości socjalistyczną industrializacją. Tak też jest i w naszym regionie, gdzie upadek wielkich zakładów przemysłowych w Radomiu, Skarżysku, Pionkach, Końskich i Starachowicach oraz kooperujących z nimi zakładów w mniejszych ośrodkach doprowadził do tego, że w tych największych miastach regionu mamy jeden z najwyższych wskaźników bezrobocia w Polsce. Za liczbami kryją się bardzo konkretne, wielkie dramaty ludzi i ich rodzin. Groźba bezrobocia niewątpliwie wymusza większy szacunek dla pracy, uczy większej dyscypliny i wydajności. Z drugiej jednak strony endemiczne bezrobocie jest jedną z głównych przyczyn cywilizacyjnej i moralnej marginalizacji całych grup i pokoleń. Częstokroć właśnie brak zatrudnienia, a raczej brak nadziei zatrudnienia stoi za alarmującym wzrostem przestępczości i za degradacją moralną młodzieży. Nie można też nie zauważać dramatycznych psychospołecznych skutków bezrobocia. Brak pracy i zawodowej aktywności rodzi — zwłaszcza u mężczyzn — głębokie poczucie bycia niepotrzebnym, negatywną ocenę własnych możliwości, przekonanie o niespełnianiu swych podstawowych obowiązków wobec rodziny. Bardzo często dalszymi konsekwencjami stają się: izolacja, ucieczka w alkohol, utrata sensu życia.
Nie wolno zatem dopuścić do sytuacji, w której jakaś część naszego społeczeństwa to „zawodowi bezrobotni” żyjący z zasiłków i zapomóg. Nie wystarczy zmniejszyć liczbę bezrobotnych, trzeba wpływać na wszystkie czynniki społeczne i ekonomiczne (inwestycje, środowisko, system podatkowy…) w celu zwiększenia liczby stanowisk pracy („Końcowy raport z konsultacji…”). Trzeba zatem mądrej i efektywnej współpracy wszystkich ludzi i środowisk ponad politycznymi podziałami. Potrzeba współdziałania ludzi mających wpływ na kształtowanie gospodarczych warunków na naszej ziemi, by mogło powstawać jak najwięcej nowych miejsc pracy, będących warunkiem rozwoju regionu i poprawy losu tych, którzy dziś na próżno poszukują zatrudnienia. Trzeba też pamiętać o tym, że strukturalne bezrobocie i spowodowana przez nie ogromna nierównowaga na rynku pracy prowadzą nierzadko do oferowania przez pracodawców bardzo niekorzystnych dla pracowników warunków zatrudnienia. Nigdy zatem dość przypominania, że prawa rynku i ekonomii nie są jedynymi prawami, którymi winien kierować się człowiek, że ważniejsze od nich są prawa moralne, których niewątpliwym i poważnym naruszeniem są wszelkie formy wyzysku. Jest to tym bardziej palące, gdy dochodzi do wykorzystywania sytuacji pracowników, którzy nie z własnej winy nie mogą znaleźć pracy.
Niech więc w tym miejscu będzie wolno apelować do pracodawców, by słusznie troszcząc się o dobro własne i rozwój swej firmy, nie czynili tego nigdy kosztem wyzysku swych pracowników, obciążając swe sumienie cudzą krzywdą. Trzeba też w tym miejscu docenić wielką rolę tych wszystkich, którzy przez swa pracowitość i zapobiegliwość rozwijają własne przedsiębiorstwa, przysparzając nowych miejsc pracy i którzy szanują prawa pracownicze.
19. Istnieje jeszcze druga strona tego zagadnienia: stosunek do samej pracy. Wysokie ceny szeroko reklamowanych towarów i stosunkowo niskie płace sprawiają, że dla wielu osób jedynym sposobem zdobycia środków na realizację osobistych marzeń jest podejmowanie coraz to większych zobowiązań pracowniczych. Co więcej, w wielu środowiskach powstaje swoisty obyczaj (może niekiedy ukryty przymus) pracy ponad normę wynikającą z układu pracy. Zjawisko to samo w sobie nie jest jeszcze niczym złym, o ile nie godzi w samego pracownika, w jego prawo do wypoczynku (zwłaszcza w prawo do wolnego dnia), w jego obowiązki względem rodziny itd. „Ubóstwo bogactwa” polega na tym, że człowiek składa na ołtarzu sukcesu własną godność, wolność, osobiste szczęście i szczęście najbliższych. Skutkiem takiej postawy jest konsumizm, czyli styl życia negujący duchową i osobową stronę natury ludzkiej i w konsekwencji godzący w same podstawy człowieczeństwa. Zapewne tutaj tkwią też korzenie takich plag, które dotykają nasz kraj jak: przestępczość, nieuczciwość i korupcja.
20. Kolejny obszar biedy w naszym kraju wiąże się z kryzysem mieszkaniowym i bezdomnością. Przeciętne wynagrodzenie wystarcza dziś na 0,8 m2 mieszkania, zaś koszty utrzymania mieszkań wzrosły w ciągu minionych lat kilkaset procent. Nawet dobrze zarabiający młodzi ludzie nie mają szans na kupno mieszkania z własnych zarobków. Naturalnie najtragiczniejszy jest los tych, którzy nie mają żadnego miejsca zamieszkania. Jest to także problem społeczeństw bogatych. W Unii Europejskiej liczba bezdomnych stale i to znacznie wzrasta. Według oficjalnych statystyk jest ich obecnie ok. 3 mln (ok. 8 bezdomnych na 1000 mieszkańców Unii Europejskiej), aczkolwiek uważa się, iż faktyczna liczba może być dwukrotnie większa. W Polsce jest to także problem coraz bardziej widoczny, a swój tragizm odsłania szczególnie w zimie, kiedy słyszymy o kolejnych ofiarach mrozów, rekrutujących się często spośród ludzi bezdomnych. Bezdomność to nie tylko brak mieszkania, to bardzo często kryzys tożsamości człowieka, który nie ma dokąd wrócić. Bezdomność prowadzi na ogół do zaburzenia międzyludzkich relacji czy wręcz izolacji, stąd nie wystarczy samo danie zupy czy miejsca w ogrzewalni. Trzeba ponadto pomóc człowiekowi bezdomnemu odnaleźć jego miejsce w życiu, a to może być trudniejsze niż samo znalezienie miejsca zamieszkania.
21. Ogromnym obszarem ludzkiej biedy stała się też polska wieś. Rolnicy zapłacili za konieczne przemiany gospodarcze najwyższą cenę i najmniej na tych przemianach zyskali. Trudne położenie gospodarcze tej grupy społecznej tłumaczy się w dużej mierze czynnikami obiektywnymi. W Polsce blisko 40% ludności mieszka na wsi, zaś ponad 25% jest zatrudnionych w rolnictwie. W krajach zachodniej Europy ten wskaźnik wynosi kilka procent. Z drugiej strony trzeba jednak stwierdzić, że gdyby ci ludzie zatrudnieni w tak dużej liczbie w rolnictwie wyemigrowali do miasta, drastycznie musiałoby wzrosnąć bezrobocie. Wieś jest więc swoistym buforem polskich przemian gospodarczych, ale zarazem jest miejscem dużych obszarów biedy. Dochód jednego gospodarstwa jest siedmiokrotnie mniejszy niż w Unii Europejskiej (W Unii Europejskiej połowę tego dochodu stanowią subsydia z funduszu wspólnej gospodarki rolnej. W Polsce rolnicy nie otrzymują prawie żadnych subsydiów). Poważnym problemem związanym m.in. z niskimi dochodami na wsi jest niski poziom wykształcenia ludności wiejskiej (tylko 2% posiada wyższe wykształcenie).
22. W analizie obszarów biedy nie można pominąć tych, które wiążą się z kwestią ekologiczną („Centesimus annus” 37). Nie chodzi tu tylko o sentymentalnie umotywowaną ochronę środowiska naturalnego, ale o całościową postawę człowieka względem swojego otoczenia, w tym również innych ludzi, przyszłych pokoleń itd. W Polsce, wraz z upadkiem wielkiego przemysłu, rozwojem prawa i zastosowaniem technik zabezpieczających, stan środowiska naturalnego znacznie się poprawił. Wydaje się więc, że obszarem ubóstwa, który należałoby wskazać jest to, co Jan Paweł II nazywa ekologią ludzką. Chodzi tu właśnie o wspomnianą wcześniej postawę wobec tego wszystkiego co nas otacza, a co stanowi czas i miejsce (locus) realizacji naszego chrześcijańskiego powołania. Jaka, na przykład, jest nasza postawa względem ludzi starszych? Wszak emeryci i renciści stanowią najuboższą grupę społeczną, która procentowo będzie coraz liczniejsza w związku z niskim przyrostem naturalnym. Nie chodzi tu tylko o wysokość świadczeń finansowych, ale przede wszystkim o miejsce człowieka starszego w społeczeństwie, w rodzinie, w sercu każdego z nas. Czy przypadkiem nie zaczynamy traktować odchodzących pokoleń jako zbędnego balastu społecznego, hamulca naszego rozwoju? To samo pytanie możemy zadać względem najmłodszego pokolenia Polaków – czyli dzieci (w tym również dzieci nie narodzonych). Stosunek do najsłabszych i bezbronnych jest miarą naszego człowieczeństwa. Znamienne jest, że w naszym życiu publicznym powyższe pytania zbyt często bywają sprowadzane do kwestii społecznej, a więc rozpatrywane są w kategoriach psychologii, socjologii i prawa, za to bez odniesienia do kategorii dobra i zła a więc etyki i moralności. Tymczasem nie da się budować trwałych więzi społecznych jedynie na demokratycznym konsensusie, bez fundamentu zasad i wartości. Odnosi się to także do innych dziedzin życia publicznego.
23. Innym wyzwaniem dla ekologii ludzkiej naszego kraju jest stosunek do ludzi biednych, bezdomnych, dotkniętych przez los, niepełnosprawnych. Zbyt często indywidualne i zbiorowe postawy skazują tak wielu naszych bliźnich na wegetację na marginesie nowoczesnego społeczeństwa. Marginalizacja przybiera tu formę zamkniętego koła. Obojętność, indywidualizm i lęki nadwątlają więź społeczną, skazując każdego na samodzielną walkę o przetrwanie i sukces. Uczucie bezradności wobec zmian strukturalnych rodzi rozpacz i pesymizm („Końcowy raport z konsultacji…”). W takich warunkach powstawanie i utrwalanie się marginesu społecznego w różnych przejawach staje się istotnym wyzwaniem współczesności. Zaradzić temu może tylko rozumne współdziałanie władz różnych szczebli ze środowiskami i organizacjami pozarządowymi. Wrażliwość społeczna powinna przybierać formę programowego przeciwdziałania przyczynom, a nie tylko skutkom ubóstwa.
24. Ubóstwo odniesień do innych rodzi ubóstwo kultury i obyczajów. Jest to obszar delikatny, trudny do pozytywnego kształtowania, za to podatny na deformacje. To przecież kulturze narodowej, bardziej niż sukcesom politycznym i gospodarczym, zawdzięczamy przetrwanie narodu pośród dramatycznych wydarzeń ostatnich wieków. Dlatego musi martwić swoiste odwrócenie ról jakie przeżywa kultura współczesna nie tyle żywiąc przy pomocy piękna zbiorową świadomość i wyobraźnię, co sama karmiąc się odpadkami życia społecznego, a często epatując odbiorców brutalnością, wulgarnością i różnego rodzaju wynaturzeniami. Dotyczy to zwłaszcza dziedziny tzw. kultury masowej. Kościół z radością wita więc wszelkie wysiłki i dokonania twórców, przyczyniające się do rozwoju rodzimej kultury w jej prawdziwie wartościowym kształcie. Troska o kulturę, w tym kulturę narodową, staje się dziś naczelną potrzebą, a ci, którzy to czynią, godni są wielkiego szacunku, gdyż idąc przeciw panującej często modzie, chronią ducha ludzkiego, karmiąc go pięknem i ucząc wrażliwości na potrzebujących.
Postęp kultury i ogólnego dobrobytu narodu jest w decydującej mierze uwarunkowany jego zdolnością do rozeznawania sytuacji, reagowania na historyczne wyzwania, wolą trwania i rozwoju. To z kolei uzależnione jest od poziomu wykształcenia społeczeństwa. Każdemu powinna leżeć na sercu sprawa intelektualnego i duchowego formowania nowych pokoleń Polaków. Szczególnym wyzwaniem jest nadrobienie zaniedbań w tej dziedzinie wśród mieszkańców wsi i mniejszych miast. Także tutaj reformy strukturalne i odpowiednie finansowanie nie dają gwarancji sukcesu. Ubóstwo szkolnictwa to nie tylko braki materialne, ale także brak modeli wychowawczych, odpowiednich metod i niejasne podstawy antropologiczne procesu wychowawczego.
Kilka propozycji działań praktycznych
25. Przykazanie miłości bliźniego jest — jak podkreśla Jan Paweł II — bardzo konkretne. Trzeba budzić inicjatywy i przezwyciężać postawy apatii, bierności i egoizmu jednostkowego i grupowego. Istnieje tu wielkie pole do działania dla kościelnej „Caritas” […], dla parafii i dla duszpasterstwa charytatywnego oraz dla organizacji i stowarzyszeń katolików świeckich („Przemówienie do II grupy biskupów z wizytą Ad limina”, Rzym 15 stycznia 1993 r.). Możliwość podejmowania różnych konkretnych działań na rzecz ubogich musi być rozeznana w każdej wspólnocie lokalnej, parafii, diecezji, powiecie czy gminie, tak aby skutecznie wyjść naprzeciw ludziom rzeczywiście potrzebującym.
26. Istnieje niewątpliwie potrzeba konkretnych działań na rzecz ludzi, którym prawie codziennie zagraża głód i zimno. Kościół — na różnych poziomach swoich struktur — może odpowiadać na tę potrzebę, powołując do istnienia wraz z innymi organizacjami rządowymi i samorządowymi do tego powołanymi np. noclegownie, przytułki i schroniska dla ubogich i bezdomnych, a także darmowe jadłodajnie lub tanie bary dla emerytów i rencistów. Bardzo ważne jest przy tym, by ta troska o biednych i niesiona im pomoc wiązała się z podmiotową akceptacją tych, którym pomagamy, by ubogiego postrzegać zawsze przede wszystkim jako człowieka, by widzieć jego godność i dobro przesłonięte niekiedy chorobą, kalectwem czy nawet budzącymi naturalny opór zewnętrznymi przejawami ich sposobu bycia i zachowania. Chodzi o to, by nawet dając materialne wsparcie, nie przechodzić jakby obok tego człowieka. W przeciwnym razie, gdy pozostaje dla nas osobą obcą, (…) gdy powstaje co najwyżej relacja ja — on, a nie ja — ty, człowiek ubogi pozostaje odrzucony, a nawet popchnięty do ucieczki od innych, do izolacji, samotności, obojętności a w skrajnych przypadkach alkoholizmu, bezdomności czy postawy agresywnej 1.
27. Mając świadomość, że jedną z podstawowych przyczyn nędzy jest brak zatrudnienia, Kościół winien podejmować inicjatywy zmierzające do zmniejszania rozmiarów tego problemu poprzez (współ)organizowanie kursów formacji zawodowej, czy też kas zapomogowych. Warto też rozpatrzyć możliwość podejmowania różnego rodzaju doraźnych robót publicznych, które z jednej strony będą działaniem na rzecz wspólnego dobra, a z drugiej stanowić będą szansę dla ubogich, pozbawionych pracy zarobkowej. Tę ostatnią inicjatywę winny podejmować samorządy lokalne przy moralnym wsparciu Kościoła.
28. Do najważniejszych generujących biedę czynników należy niewątpliwie brak wykształcenia. Problem szczególnie dotkliwy w naszym regionie, gdzie zaledwie 3% ludzi posiada wyższe wykształcenie. Działania wspomagające edukację to zarazem działania powodujące zmniejszenie bezrobocia i strefy ubóstwa. Dlatego i w tym kontekście tak duże znaczenie miałoby stworzenie ośrodka uniwersyteckiego w Radomiu jako wielkiej szansy dla regionu, powołanie niezależnej od politycznych wpływów fundacji wspierającej edukację (np. stypendia dla najzdolniejszych uczniów i studentów z ubogich rodzin?). Bardzo dobrą inicjatywą byłoby organizowanie przedszkoli dla dzieci z biednych rodzin oraz rodzin patologicznych. W aktualnych warunkach nie mają one równego startu z dziećmi z tzw. rodzin normalnych. Wspomniana inicjatywa mogłaby dać im szanse równego startu.
29. Walka z ubóstwem i nędzą nie może być prowadzona bez udziału samych zainteresowanych. Pomoc im niesiona winna opierać się — zgodnie z postulatem katolickiej nauki społecznej — na zasadzie pomocniczości, a więc powinna to być pomoc dla samopomocy, tak by nie wyręczać, lecz pomagać; by nie odbierać inicjatywy, samodzielności, nie utrwalać bezradności i bierności, lecz aktywizować i wspomagać w stopniu tylko takim, w jakim to jest konieczne. Chodzi o to, by stworzyć ubogim możliwości zaangażowania się w rozwiązywanie ich problemów. W tym celu należy tworzyć świetlice i kluby, względnie coś w rodzaju kawiarni, w których ludzie mogliby poczuć się solidarni, a w konsekwencji uwierzyć, iż mogą zrobić coś razem, aby wyjść z „getta” niemożności i apatii. Ważnym elementem tego rodzaju inicjatyw powinna być szeroko pojęta formacja kulturalno–intelektualna (biblioteki, videoteki, kursy czytania i pisania, redagowania oficjalnych pism i podań czy też wypełniania skomplikowanych druków rozliczeniowych).
30. Jak zostało wyżej powiedziane, obok materialnego ubóstwa istnieje też ubóstwo duchowe, które polega nie na braku środków materialnych, ale pokarmu duchowego, odpowiedzi na najważniejsze pytania, nadziei na przyszłość. To ubóstwo ducha jest przyczyną bardzo dotkliwych cierpień. („List na Wielki Post…”) Konsekwencją i przejawem tego ubóstwa jest ucieczka w świat narkotyków, konsumizmu, agresję wobec innych czy samego siebie. Kościół i tej biedzie chce wychodzić na przeciw przez liczne inicjatywy duszpasterskie. Należy do nich m.in. powstająca w naszej Diecezji telefoniczna Linia Braterskich Serc, która — jak wierzymy — będzie ważną pomocą dla ludzi dotkniętych życiowymi dramatami, załamaniami, poszukującymi nadziei i sensu życia.
31. Powyższe propozycje konkretnych działań na rzecz ubogich zakładają integrację wysiłków ludzi dobrej woli. Szczególne znaczenie ma tu rodzący się powoli ale jednak już z wyraźnymi osiągnięciami wolontariat. Stanowi on tzw. trzeci sektor, charakteryzujący się bardziej osobowymi i ciepłymi relacjami niż zimne sektory polityki i ekonomii. Jako taki nie tylko sprzyja powstawaniu społeczeństwa obywatelskiego, ale szczególnie nadaje się do niesienia pomocy ludziom biednym, dla których — jak to zostało wyżej powiedziane — liczy się nie tylko sama pomoc, ale także sposób udzielenia tej pomocy. Warto też tworzyć płaszczyzny dialogu i wymiany doświadczeń pomiędzy różnymi środowiskami (np. wolontariatem), grupami politycznymi, samorządami i ruchami kościelnymi. Warto tutaj zwrócić szczególną uwagę na integrację międzypokoleniową.
32. Poszukiwaniu różnych dróg solidarności z ubogimi towarzyszy Kościołowi nauczanie Jana Pawła II: Konkretnym wyrazem miłości do człowieka, a przede wszystkim do ubogiego, w którym Kościół widzi Chrystusa, jest umacnianie sprawiedliwości. Pełna sprawiedliwość stanie się możliwa dopiero wówczas, gdy ludzie nie będą traktować ubogiego, który prosi o wsparcie dla podtrzymania życia, jak kłopotliwego natręta czy jako ciężar, ale dostrzegą w nim sposobność do czynienia dobra dla samego dobra („Centesimus annus” 58).
Zakończenie
33. Treścią niniejszego Listu pragnąłem zachęcić do wspólnej troski o siebie nawzajem i o potrzebujących. Nie ma bowiem ewangelicznego braterstwa i solidarności międzyludzkiej bez Miłości (por. Jan Paweł II, „Przemówienie w Gdańsku”, 5. czerwca 1999 r.). Nikt z zewnątrz nie rozwiąże bez nas problemów, których doświadczamy. Podejmując wspólne działania musimy pokazać, że nasz region nasze miasto i wioski są środowiskiem, które potrafi razem działać dla dobra wspólnego. Sami doświadczając różnorakich problemów związanych z bezrobociem, ubóstwem i ich skutkami nie zapominajmy o potrzebujących, którzy są wśród nas. Zachęcającą przestrogą niech będą słowa Chrystusa Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40). Czujmy się więc odpowiedzialni za siebie nawzajem i za możliwości jakie zostały nam dane przez Opatrzność. Trudności i wyzwania są po to, aby je przezwyciężać.
Odkupicielowi świata Jezusowi Chrystusowi i Maryi naszej Matce zawierzam
wszystkich.
+ Jan Chrapek
Radom, 25 marca 2000 r., w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego
1 H. A. Matusiewicz, Opcja preferencyjna na rzecz ubogich i odepchniętych kluczowym aspektem obchodu jubileuszu, w: Te Deum Laudamus. Program Duszpasterski Komisji Episkopatu Polski na Wielki Jubileusz Roku 2000, Katowce 1999, s. 284–285.