Rozmowy z biskupem Janem

Poznałem bp. Jana Chrapka w autokarze. Przysiadł się do mnie. Uśmiechnął się. Zaczął rozmowę. Działo się to wiosną 1999 roku. Przygotowywaliśmy się wtedy do kolejnej papieskiej pielgrzymki. Autokar, którym jechaliśmy, wiózł kilkudziesięciu dziennikarzy, kilku funkcjonariuszy BOR, kilku duchownych i kilku policjantów. Pracowałem wówczas w sztabie pielgrzymki. Jako rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji byłem odpowiedzialny za pomoc dziennikarzom w dotarciu na miejsca spotkań z Papieżem.

Był to czas niezwykły. Pracowaliśmy przy tych pielgrzymkach od świtu do późnej nocy. Zrodziło się wówczas wiele przyjaźni. Jednym z moich przyjaciół stał się biskup Jan. Jak to się stało? Niepostrzeżenie, dyskretnie, zwyczajnie. Bo taki był Jan. Rozmawialiśmy o wielu zadaniach związanych z pracą na szlaku papieskim. Nie zapomnę jego pomocy w delikatnej sprawie krzyży w Oświęcimiu. Policja w wolnej Polsce miała dopiero 9 lat. Bardzo nam zależało na pozyskiwaniu zaufania, nic więc dziwnego, że baliśmy się wszelkich napięć społecznych. Jak w godny i niebudzący sprzeciwu sposób przenieść krzyże z terenu żwirowiska przylegającego do obozu koncentracyjnego do jednej z oświęcimskich parafii?  Bp Jan w rozmowach z generałem Ireneuszem Wachowskim, w których miałem szczęście uczestniczyć, kreślił różne scenariusze bardzo pomagające nam w podjęciu różnych decyzji i poinformowaniu o nich opinii publicznej.

Rozmowy z Chrapkiem zwykle schodziły na tematy osobiste. Jak ta pierwsza w autokarze. Nie zdawał pytań. Jakoś tak niepostrzeżenie, dyskretnie i zwyczajnie zaczynaliśmy rozmawiać o sprawach prywatnych.

W służbie Papieżowi bp Jan zamieniał się jednak w kapitana statku. Pracując wcześniej w Szczecinie, widziałem wielu kapitanów.  Nieporadni na lądzie, stawali się na morzu przywódcami. Chrapek w rozmowach z ordynariuszami diecezji potrafił uzyskać wszystko, co było konieczne, aby pielgrzymka papieska mogła przebiegać bez większych problemów. Zmieniał diecezjalne plany, pomysły na ołtarze, trasy przejazdu, miejsca odwiedzin, jeśli tylko widział, że są zbyt wyimaginowane lub utrudniające papieskie pielgrzymowanie. Robił to w sposób łagodny. Niektórzy biskupi, pewnie do dzisiaj uważają, że to oni wpadli na pomysł, który został ostatecznie zrealizowany.

Jan potrafił nas wszystkich pracujących przy pielgrzymce jednoczyć. Sprawiał, że chcieliśmy pomagać sobie nawzajem. Dziennikarze, duchowni, technicy telewizyjni, operatorzy, realizatorzy dźwięku, policjanci, funkcjonariusze BOR. Może sprzyjały temu wieczorne rozmowy? Zwyczajne jak tak ta w klasztorze w pobliżu jeziora Wigry. Papież miał tam dzień wypoczynku. Nie miało być transmisji, spotkań. I nie było. Prawie. Bp Jan zgodził się, aby jedna z dziennikarek telewizyjnych, dzisiaj bardzo znana i wciąż solidna, wraz z operatorem oraz rzecznikiem Policji towarzyszyli dyskretnie Papieżowi. Oczywiście potrzebna była też życzliwość szefa BOR generała Gawora oraz szefa policyjnego sztabu generała Wachowskiego. Wieczór sprzyjał jednak rozmowom…

Krótko po pielgrzymce w 1999 roku bp Jan został ordynariuszem diecezji radomskiej. Wciąż jednak odwiedzał nas w Komendzie Głównej Policji. Rozmowy toczące się niepostrzeżenie, dyskretnie i zwyczajnie trwały.

18 października 2001 roku bp Jan Chrapek zginął w wypadku drogowym. Przyszło mi o tym poinformować opinię publiczną. Wzruszenie czuję do dzisiaj.

W 2002 roku znów ruszyliśmy na szlak papieskiej pielgrzymki. Jan Paweł II żegnał się z Polską. Szukaliśmy wzrokiem Chrapka. Chciałbym, aby kiedyś w jakimś autokarze przysiadł się do mnie ktoś taki jak Chrapek i niepostrzeżenie, dyskretnie, zwyczajnie zaczął rozmowę.

Autor: Paweł Biedziak