Ks. dr Jan Chrapek był naszym uniwersyteckim kolegą.
Moje pierwsze spotkanie „twarzą w twarz” z ks. dr. Janem Chrapkiem miało miejsce
w połowie 1988 roku na terenie Domu Generalnego Zgromadzenia Księży Michalitów w
Strudze (obecnie Marki), koło Warszawy. Był wówczas Przełożonym Generalnym tego
Zgromadzenia, a mnie zainteresował jako były redaktor naczelny miesięcznika
„Powściągliwość i Praca” (sprawował tę funkcję od września 1984 do lipca 1986 roku).
Chciałem bowiem namówić ks. Generała do podjęcia się roli wykładowcy w Instytucie
Dziennikarstwa na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu
Warszawskiego. Od roku pełniłem obowiązki nowego dyrektora tego Instytutu – mającego w
latach siedemdziesiątych ksywę kuźni kształcenia partyjnych kadr dziennikarskich w Polsce.
Na Uniwersytecie mieliśmy już „wiosnę” w samodzielnym kształtowaniu programów
nauczania, planowaniu i realizacji zajęć fakultatywnych, czyli swobodnego wyboru
niektórych przedmiotów przez studiującą młodzież. Dzięki temu mieliśmy „seminarium z
publicystyki religijnej”, które prowadził Jacek Moskwa. Po roku jednak otrzymał on
propozycję pracy korespondenta w Rzymie i musiałem szukać następcy. Zaproponowałem
prowadzenie zajęć Tadeuszowi Mazowieckiemu, ale mi grzecznie odmówił usprawiedliwiając
się takim nawałem obowiązków, że nie byłby w stanie regularnie co tydzień przychodzić na
uczelnię. I wymienił nazwisko ks. dr. Jana Chrapka z „Powściągliwości i Pracy” jako
kandydata na wykładowcę. Nazwisko to słyszałem już wcześniej – w czasie stanu wojennego
w Polsce – od dyplomatów amerykańskich, którzy chwalili ks. Chrapka za odwagę w
zatrudnianiu w swoim miesięczniku i pomaganiu „nieprawomyślnym” dziennikarzom
zwalnianym z pracy w procesie tzw. „weryfikacji kadr dziennikarskich”.
Zadzwoniłem do Zgromadzenia Księży Michalitów. Okazało się, że ks. dr Jan
Chrapek kojarzy mnie jeszcze z zorganizowanym w Warszawie we wrześniu 1978 r. XI
Kongresem Międzynarodowego Stowarzyszenia do Badań Komunikowania Masowego
(IAMCR), w którym on uczestniczył jako doktorant, przygotowując wówczas na Wydziale
Teologicznym KUL rozprawę doktorską pt.: „Uwarunkowania recepcji programów
telewizyjnych przez młodzież” (obrona doktoratu odbyła się rok później – w październiku
1979 r.). Zostałem więc niespodziewanie – wraz z żoną i naszym najmłodszym dzieckiem,
czyli dwuletnim synem Michałem – zaproszony do Strugi na zakonny obiad. Generał w
sutannie podczas tego pierwszego spotkania szybko zauroczył ciekawskiego malucha
opowieściami o św. Michale Archaniele, którego duży pomnik stał tam na honorowym
miejscu. A potem – już w poważnej ze mną rozmowie szukał argumentów, by wymigiwać się
przed przyjęciem zaproszenia do przyjścia na Uniwersytet w charakterze nauczyciela
akademickiego. Instytut jak i Wydział kojarzył mu się bowiem ze znanymi negatywnymi
stereotypami i obawiał się, że będzie tu wyśmiewany lub pokazywany na korytarzu palcami.
W końcu uzgodniliśmy, że ks. dr Jan zostanie, „dla próby”, zatrudniony na rok i sprawdzimy,
jakie będzie zainteresowanie przedmiotem, wykładowcą i jak przyjmie go środowisko
akademickie. Nic przykrego w Instytucie jak i na Wydziale nie stało się, poza zamieszczonym
po kilku miesiącach w tygodniku „Nie” zgryźliwym komentarzem, że zamiast marksizmu
wprowadzamy na studia dziennikarskie religię. Na Uniwersytecie pozytywny rezonans
modlitwy papieża Jana Pawła II z czerwca 1979 r. na placu Zwycięstwa o „odnowienie
oblicza ziemi” był już po kilku latach coraz bardziej odczuwalny i sprzyjający ludziom
otwarcie religijnym. Okazało się także, że lewicowy wizerunek Instytutu Dziennikarstwa
pochodzący jeszcze z epoki Gierka i Jaruzelskiego był bardzo przereklamowany. Nawet
dawny wysoki stopień upartyjnienia kadry nauczającej okazywał się tylko potiomkinowską
fasadą „życzeniowej” świadomości władz PRL-u. Życie bowiem pokazało, że posiadanie
legitymacji PZPR w tzw. „epoce Gierka” przez ponad 3 miliony dorosłych Polaków nie było
jakimkolwiek świadectwem ich lojalności wobec działań PZPR-owskiego rządu czy
zaprzestania własnych praktyk religijnych.
W 1990 roku w Instytucie – po dwu latach satysfakcjonującej obie strony współpracy,
mogliśmy już zatrudnić ks. dr. Jana Chrapka na etacie adiunkta (wcześniej wykładał na
podstawie umowy-zlecenia) , a ja w latach późniejszych, gdy ks. dr Jan Chrapek otrzymał
sakrę biskupią, musiałem dać ogłoszenie, że do największej w Instytucie sali mają wstęp na
wykłady Biskupa Chrapka tylko studenci Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych
dlatego, że przychodzili także studenci z innych wydziałów UW i uczelni warszawskich. Na
swoich wykładach nie mówił tylko o teorii mediów, ale o życiu, o praktyce dziennikarskiej,
czym jest publicystyka religijna i czym są media katolickie i jakie powinny być. Kim
powinien być każdy dziennikarz. Bardzo dużo uwagi zwracał na stronę etyczną w tym
zawodzie. Powtarzał, że nie wolno skupiać się tylko na osobach znanych, tylko na zwykłych
ludziach, których są miliony
i trzeba im przede wszystkim starać się pomóc.
Zajęcia (nigdy nie miały charakteru obowiązkowego dla wszystkich studentów) prowadzone
przez Biskupa miały bardzo szeroki zakres problemowy: Techniki komunikowania a kultura,
Media religijne, Kościół a media w aspekcie historycznym, Środki społecznego przekazu w
doktrynie Kościoła Katolickiego, Język i gramatyka mediów elektronicznych. Biskup planował
także swoją dalszą karierę akademicką i gromadził materiały zbierane m.in. podczas swoich
wyjazdów zagranicznych. Przygotowywał się w ten sposób do napisania rozprawy
habilitacyjnej, której tytuł miał brzmieć podobnie jak jeden z jego wykładów: Język i
gramatyka mediów.
Biskup nie ograniczał się tylko do prowadzenia zajęć wymienionych w umowie o pracę na
Uniwersytecie Warszawskim. Zawdzięczamy Jemu inspiracje do rozbudowywania naszych
tradycyjnych programów nauczania dziennikarstwa o inne specjalności w zakresie
komunikacji społecznej – dzięki niemu przede wszystkim zdecydowaliśmy się także na
kształcenie specjalistów public relations jako nowej sztuki komunikacji społecznej. A zaczęło
się od wizyty ks. dr. Jana Chrapka w 1990 r. w Toronto na zaproszenie kanadyjskiej Polonii.
Przy tej okazji zbierał też materiały do swojej pracy naukowo-dydaktycznej w naszym
Instytucie. Dowiedział się tam od swoich przyjaciół, że jest szansa uruchomienia z funduszy
rządu kanadyjskiego specjalistycznych studiów dyplomowych z zakresu reklamy i public
relations. Zadzwonił do mnie pytając, czy zgodzę się, by podjął rozmowy „rozpoznawcze”.
Postanowiliśmy skorzystać z takiej okazji. Pół roku później rząd Kanady powołał Barbarę
Jordan-Rozwadowską z TV Ontario na koordynatora programu „Tools of Marketing”, którego
realizacji podjęły się dwie uczelnie z Toronto: George Brown College oraz Centennial
College. Cały – według umowy – trzyletni projekt był finansowany przez Urząd do Spraw
Pomocy dla Krajów Centralnej i Wschodniej Europy, Spraw Zagranicznych i Handlu
Międzynarodowego w Kanadzie. Strona kanadyjska zapewniała swoich wykładowców z obu
wymienionych uczelni, zakupiła nam laboratorium komputerowe, nowoczesny sprzęt
audiowizualny i pomoce naukowe. My skierowaliśmy też naszych wykładowców i
zapewnialiśmy obsługę administracyjną. Na 125-godzinny kurs zatytułowany Zintegrowany
Marketing Medialny przyjmowaliśmy najlepszych studentów (średnia ocen co najmniej 4,5) –
oraz już odpłatnie – pracowników różnych instytucji państwowych. Do końca roku
akademickiego 1994/95 kurs ukończyło w sumie ponad sto osób. W listopadzie 1995 roku
powołaliśmy w Instytucie Dziennikarstwa Międzyzakładową Pracownię Marketingu
Medialnego i Public Relations w celu wykorzystania zgromadzonych z zakończonego kursu
kanadyjskiego pomocy dydaktycznych. Przygotowaliśmy już własny program nauczania
oparty na naszej koncepcji uniwersyteckich studiów dziennikarsko-PRowych,
odpowiadających potrzebom naszego rynku krajowego. Studentom dziennikarstwa po trzech
latach studiów (w pięcioletnim cyklu) zaproponowaliśmy wybór nowego programu
kształcenia także w zakresie sztuki public relations. Była to pierwsza w Polsce dwuletnia
specjalizacja na pięcioletnich studiach dziennikarskich. Mogli być na nią przyjęci tylko
studenci, którzy po trzech latach studiów osiągnęli średnią 4,5 – i grupa nie mogła liczyć
więcej niż 20 osób (optymalna do efektywnego prowadzenia zajęć laboratoryjnych i
konwersatoryjnych). Po zaliczeniu około 800 godzin zajęć i praktyk wakacyjnych absolwenci
otrzymywali certyfikaty polsko i anglojęzyczne. |Po reorganizacji kształcenia na studiach
wyższych w naszym kraju – ten program nauczania stał się podstawą obecnych studiów
specjalizacyjnych. Przypomnijmy – zaczęło się od wizyty ks. dr. Jana Chrapka w Toronto.
Po jednej z kolejnych wizyt Ojca Świętego Jana Pawła II w Polsce, organizowanej przez
naszego Biskupa, ks. dr Jan Chrapek powiedział mi, że Ojciec Święty Jan Paweł II ciekawy
był jego wrażeń z pracy w Instytucie Dziennikarstwa UW i po ich wysłuchaniu poradził:
„Mój drogi bądź tam jak najdłużej, to ważne miejsce”. Biskup traktował potem tę radę jak
błogosławieństwo Papieża na wszystko co u nas robi.
Biskup Jan Chrapek swoją postawą życzliwości, uważnego słuchania drugiego człowieka
zdobywał sobie nie tylko na Uniwersytecie dużą sympatię. Osobowość ks. Jana, jego
uśmiech, życzliwość i podchodzenie do każdego człowieka z wyciągniętą przyjaźń dłonią
sprawiała, że u wszystkich ludzi, którzy początkowo patrzyli nieufnie na człowieka z
koloratką, pojawiał się także uśmiech. Uśmiech w odpowiedzi na uśmiech człowieka, który
da się lubić, obdarzyć go także zaufaniem, przytaknąć czy nawet odwzajemnić się
bezinteresownie podobną życzliwością. Przekonałem się o tym osobiście po latach – już po
tragicznej śmierci Biskupa koło Białobrzegów 17 października 2001 roku, kiedy wracał do
Radomia ze swoich zajęć u nas w Warszawie.
Po śmierci Biskupa władze i mieszkańcy Radomia oraz kuria radomska (nowym
ordynariuszem został bp Zygmunt Zimowski) zaproponowali, żeby na drodze między
Warszawą a Radomiem upamiętnić osobę Biskupa czymś bardzo użytecznym dla wszystkich
ludzi, ale jednocześnie mającym symboliczny charakter pomnika biskupa Jana Chrapka.
Wiele osób pamiętało jak radomski Biskup Chrapek mówił: „Słuchajcie, musi być autostrada
między Radomiem a Warszawą. Musi być szybki dojazd, gdyż połowa mieszkańców
Radomia codziennie przyjeżdża do Warszawy do pracy”. Jako ordynariusz radomski wiele
czasu poświęcał na to, by przyspieszyć budowę autostrady (S7). Kiedy zginął na jeszcze
wąskiej drodze z Warszawy do Radomia, trzeba było jakoś to w tym symbolu zaznaczyć.
Postanowiono ostatecznie, żeby – po zakończeniu budowy autostrady – nazwać jego imieniem
nowy most w Białobrzegach – most jako symbol łączenia ludzi, czym tak bardzo przejmował
się i czemu poświęcał się Biskup. Wówczas władzę w kraju sprawowała ekipa SLD (Leszek Miller był premierem, Aleksander Kwaśniewski Prezydentem RP) – priorytetem nie była
wówczas z pewnością chęć niesienia pomocy organizacjom kościelnym. Uczestniczyłem z
radomskimi samorządowcami i kurią w przygotowaniu odpowiedniego wniosku do
Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Otrzymaliśmy decyzję odmowną. W
rozmowie telefonicznej wyjaśniono mi, że stworzony zostałby precedens – jeszcze nigdzie
bowiem w Polsce most na autostradzie nie był nazwany czyimś imieniem. Owszem są takie
mosty w miastach, ale nie na autostradzie. Poszedłem z interwencyjną prośbą do znajomych
kolegów uniwersyteckich, którzy pracowali wówczas w Kancelarii Premiera Millera na
bardzo ważnych stanowiskach i kiedyś poznali osobiście ks. Chrapka z UW. Przekonałem ich
tylko nazwiskiem Biskupa. Usłyszałem: „Dobrze, otrzymacie zgodę. Zmienimy
dotychczasowe praktyki w tym temacie. Zrobimy precedens – i tylko z powodu, że jest to dla
biskupa Jana Chrapka. On zasłużył sobie na taki honor jak nikt inny”. Kilka dni później
otrzymaliśmy na piśmie zgodę Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad na
zorganizowanie uroczystości nadania mostowi imienia bp. Jana Chrapka. W dniu 25 lipca
2003 r. (wybraliśmy specjalnie dzień św. Krzysztofa – patrona kierowców) – przy nowo
otwartym moście na rzece Pilicy w Białobrzegach pamiątkową tablicę z nazwą „Most bp.
Jana Chrapka” odsłaniała Genowefa Chrapek – mama Biskupa wraz z Jego siostrą i bratem. W
uroczystości uczestniczyli przedstawiciele władz państwowych, samorządowych oraz
nuncjusz papieski w Polsce abp Józef Kowalczyk.
W rok później (tym razem dokładnie w wigilię dnia imienin Jana) – 23 czerwca 2004 roku,
udało się nam także dokonać w pobliżu tego mostu nad rzeką Pilicą odsłonięcia kamiennego
obelisku z wizerunkiem Biskupa (dzieło artysty rzeźbiarza Stanisława Romańczuka). Obelisk
jest dziś widoczny z trasy szybkiego ruchu S7 (Warszawa – Radom, za mostem po prawej
stronie) i jest usytuowany przy wyjeździe z Białobrzegów na drogę krajową nr 7. Zanim do
tego doszło znowuż nazwisko Biskupa otwierało nam dotarcie do ówczesnych władz
decydujących o wydzierżawieniu fragmentu terenu i otrzymaniu działki, budowie drogi
dojazdowej jak i zorganizowaniu specjalnej uroczystości odsłonięcia pomnika Biskupa z
udziałem mieszkańców miasta Białobrzegi i okolic. Mogę więc powiedzieć, że w pewnym
sensie biskup Jan Chrapek pomagał nam w załatwianiu różnych spraw. Niejednokrotnie
przekonywałem się, że z ludźmi, którzy znali Biskupa szybko nawiązuje się kontakt, buduje
mosty i rozwiązuje problemy.
prof. dr hab. Jerzy Olędzki
Warszawa, w maju 2025 r.